Zupa z nasturcji i bobu. Zielona, pikantna i pyszna!
Dzisiaj mam dla Was coś wyjątkowego i pięknego! Za oknem listopad, buro i ponuro, a ja tu czary – mary i mam cudną, wiosenną zieloną zupę! Samo patrzenie na tę zieleń poprawia mi nastrój 🙂 Od razu uprzedzam – uwielbiam nasturcję, więc jest duża szansa, że ten wpis będzie mocno subiektywny i mogę przesadzić z entuzjazmem. Wybaczcie 😉 Zapraszam na zupę!
Nasturcja jest jadalna!
Od razu odpowiadam na pytanie, które prawdopodobnie urodziło się w głowach niektórych osób 🙂 Tak – nasturcja jest jak najbardziej jadalna i do tego pyszna. Można zjadać liście, łodyżki, kwiaty oraz zielone nasiona ( z których już – nie – wiem – od – jak – dawna planuję zrobić a’la kapary marynowane). O ile na widok tej zupy niektórzy mogliby pomyśleć „co to za zmielona trawa” 😀 – to nic bardziej mylnego.
Nasturcja ma pyszny, zaskakująco pikantny smak! Mimo, że jej listki wydają się delikatne, to smak jest pieprzny w wyrazie podobny do liści rzodkiewki albo rzeżuchy. Jej liście nadają się w związku z tym i na bazę dania, jak w przypadku tej zupki, jak i na dodatek z charakterkiem.
Jednak moim zdaniem najmilsze jest to, że nasturcję możemy pozyskiwać praktycznie przez cały sezon. W zależności od terminu siewu (lub też samoistnego rozprzestrzenia się) oraz warunków pogodowych nasturcja potrafi kwitnąć od czerwca aż do listopada. Żal tego nie wykorzystać, zwłaszcza, że zieleniny z ogródka jesienią jak na lekarstwo. A moja zupa to potwierdza – pod koniec października u sąsiadki na ogródkach działkowych zobaczyłam potężną nasturcję w całkowicie dobrej formie i na dodatek jeszcze kwitnącą w najlepsze!
Sąsiadka nie miała nic przeciwko żebym ogołociła roślinę z części liści i tak oto mam jesienną porą materiał na zieloną zupę pełen samych dobroci w środku 🙂 Przypuszczam, że jeszcze teraz w połowie listopada udałoby się coś uskubać – póki nie było jeszcze mrozu, tylko plusowe temperatury. Idealna roślinka! Przy okazji przypomniałam sobie nasz pobyt na Maderze i wcinanie dorodnej nasturcji, która rosła tam bujnie na dziko otulając dywanem zielonych liści kształty na swojej drodze 🙂
Jeśli macie ją w ogródku, dostęp u sąsiadów, znajomych lub możliwość posiania to polecam gorąco nasturcję uwadze kulinarnej! Koniecznie muszę zapisać sobie, żeby w przyszłym roku zasiać u siebie na działce oraz spróbować hodowli balkonowej! 🙂
Co prawda nasturcja dzika nie jest, wręcz całkiem oswojona, ale jeśli ciekawi Was temat zbierania dzikich roślin jadalnych to koniecznie zajrzyjcie tutaj:
Jak zbierać dzikie rośliny jadalne? 15 wskazówek dla początkujących.
Zupa z nasturcji i bobu
Skoro ograbiłam sąsiadkę i miałam do dyspozycji całą torbę liści, to od razu przyszła mi do głowy zupa z nasturcji.
Na początku chciałam zrobić lekką zupę na samym bulionie i liściach, ale koniec końców zainspirowałam się przepisem Małgosi Kalemby – Drożdż. Coś mi świtało, że Małgosia swojego czasu zamieszczała zupę z nasturcji i postanowiłam zajrzeć do jej przepisu. Ponieważ jest jesień to pomyślałam, że dodanie strączków jest bardzo fajną opcją i sprawi, że zupa z nasturcji raz, że będzie miała wkładkę białkową, to dwa, będzie o wiele bardziej sycąca.
Oprócz tego, że zamiast groszku użyłam bobu, są jeszcze inne modyfikacje, także zachęcam Was do zrobienia obu wersji! Ps. Polecam gorąco książki Małgosi o jadalnych chwastach, kwiatach, a nawet drzewach ( (sic!) – na mojej wish – liście 😉 ) Zobaczcie jak latem Małgosia podpisywała nam książki!:
Zupa z nasturcji i bobu – przepis
Składniki:
1 -2 l liści nasturcji – na oko, może być mniej lub więcej
450 g bobu świeżego lub mrożonego (jeżeli nie możecie się oprzeć podjadaniu ugotowanego bobu, to weźcie od razu podwójną porcję, bo u mnie realnie zostało tego bobu ze 150 – 200 g i musiałam gotować jeszcze raz! 😀 )
1 l bulionu warzywnego – ilość orientacyjna, zależy ile i jak gęstą zupę lubicie 🙂
1 kawałek pora ok 10 – 15 cm
1 kawałek świeżego imbiru Ja dałam ok 2 cm bo lubię
1/2 cytryny
1 – 2 łyżki oleju kokosowego (rafinowany lub nie, ale nierafinowany jak najbardziej pasuje) lub innego oleju
sól
pieprz
czarny sezam (opcjonalnie, do dekoracji)
Wykonanie:
Gotujemy bób do miękkości w osolonej wodzie. Na zupę lepiej, żeby był bardziej w stronę rozgotowanego niż al dente. Studzimy i obieramy. Uwaga! – wtedy ma największą tendencję do znikania 😉
Kroimy drobno pora i podsmażamy na oleju kokosowym aż stanie się szklisty i jaskrawo zielony oraz solimy.
Podlewamy pora bulionem, dodajemy obrany bób i miksujemy całość w garnku.
Dodajemy umyte liście nasturcji. Ścieramy drobno na tarce kawałek imbiru, wciskamy odrobinę cytryny i miksujemy dalej do osiągnięcia kremowej konsystencji. Jeśli wolicie rzadszą zupę, to trzeba jeszcze podlać bulionu.
Solimy, pieprzymy odrobinę (chyba, że zupa z nasturcji sama w sobie jest już wystarczająco pikantna).
Gotujemy jeszcze chwilkę.
Nakładamy na talerz, posypujemy pieprzem, czarnym sezamem (może być i biały, czarnuszka, pestki dyni prażone) i podajemy!
Zupa z nasturcji i bobu gotowa!
Zupa z nasturcji jest zupą z charakterem! Pikantna, z echami Azji w nutach imbiru i cytryny, a mimo pozornej wiosenno – zielonej lekkości jest naprawdę kremowa i sycąca!
Smacznego!
♥
Jedlibyście? Próbowaliście już nasturcji w jakiejś formie? 🙂
Jeśli podoba Ci się u nas na blogu to zostańmy w kontakcie! Wesprzyj nas – polub nasz fanpage i zaobserwuj na Instagramie. Daj nam sygnał, że czytasz i się podobało, a nam motywację do pisania. Będzie nam bardzo miło! ? <3
zajrzyj i polub nas na: facebooku !
obserwuj nas na: instagramie !
MIŁEGO DNIA I DO PRZECZYTANIA! LISIA KITA
A jeśli nie macie szans na nasturcję, to polecam zupę z pokrzywy i rzeżuchy – ze znalezieniem pokrzywy nie będzie problemu, bo o tej porze roku często odbijają 🙂
Jesienno – zimową porą zachęcam do hodowania rzeżuchy (nie tylko na Wielkanoc!) , szczypioru i kiełków. Lepsze i więcej witamin niż zielenina z marketu 😉
DIY: Jak wyhodować rzeżuchę? Prosto i szybko! Praktyczne wskazówki krok po kroku.