Podróżnicze podsumowanie 2017 roku
Podróżnicze podsumowanie 2017 roku to nowa świecka tradycja na blogu 🙂 Chcemy co roku publikować wpis podsumowujący nasze małe eskapady i duże podróże. Wielkie wyprawy mam nadzieję, że też w bliższej niż dalszej przyszłości pojawią się w naszym życiu i podsumowaniach, bo muszę przyznać, że mocno już za nimi tęsknię…
Wpisy tego typu są o tyle fajne, że pozwalają po pierwsze docenić ile fajnych rzeczy się w ciągu roku wydarzyło, a po drugie ma się jeszcze większą motywację do planowania kolejnych wyjazdów 🙂 Pomysł na podróżnicze podsumowanie roku podpatrzyłam u innych, ale jest tak fajny, że z przyjemnością przeflancowuję go do nas 🙂 Zatem zaczynamy! Podróżnicze podsumowanie roku 2017!
Styczeń
Zanzibar
Rok zaczęliśmy od spędzenia ponad trzech tygodni na słonecznym Zanzibarze. Lepiej być nie mogło 🙂
Co zapamiętaliśmy:
- Sabine – naszą fantastyczną i szaloną gospodynię! Cudowny czas spędzony u niej w domu z widokiem na Ocean Indyjski, czas błogiego relaksu i bycia tu i teraz.
- Piękne plaże o białym piasku (choć my raczej przebywaliśmy na tych gdzie było więcej miejscowych niż turystów i jeszcze więcej alg) oraz trylion odcieni turkusu Oceanu Indyjskiego.
- Niesamowitą życzliwość, otwartość i radość miejscowych – ale i… dużą biedę! Tego się nie spodziewaliśmy po „rajskiej destynacji” dla turystów z Zachodu. Widać, że pieniądze nie idą w wyspę… 🙁 Dlatego tak ważne jest jeździć na własną rękę i wspierać miejscowe biznesy!
- Rewelacyjną lekcję gotowania z Sharą z Tangwizi Bistro – burczy mi w brzuchu na samo wspomnienie! Link niżej!
- Kilkugodzinny spacer po dżungli w Jozani Forest z przewodniczką, opowieści i próbowanie dziko rosnących roślin.
- Spotkanie wielkich baobabów! Love <3
- Atak krwiożerczych os na Lisią Kitę w jaskini. Nauczka , że osy afrykańskie reagują dużą agresją, na czerwone światełko fokusa od aparatu. Skończyło się na użądleniu i zdrętwiałej ręce przez kilka dni oraz stracie obiektywu. To drugie boli bardziej do dziś 😉
- Dwa niesamowite koncerty. Gig w Red Monkey Lodge – klimat tego koncertu wyciskał nam łzy szczęścia i nie bardzo da się to opisać. Wielorakość stylów muzycznych – praktycznie każdy artysta grał co innego, ale każdy dawał z siebie maksimum zaangażowania jakby to był ostatni koncert w życiu. Drugi to koncert tradycyjnej afrykańskiej muzyki Taarab w szkole muzycznej w Stone Town. Byliśmy jednym z chyba sześciorga widzów, zespół był liczniejszy! Mimo tego, zespół dawał z siebie absolutnie wszystko i siedzieliśmy tam całkowicie zaczarowani.
- Podróże naszym wysłużonym autem wzdłuż i wszerz całej wyspy, skróty przez małe wioski z dala od głównych dróg.
- I długo jeszcze by wymieniać – część przeczytacie poniżej:
Zanzibar – jak tam jest i co robiliśmy, czyli życie w rytmie pole – pole i hakuna matata.
Stone Town, czyli miasto Zanzibar, na wyspie Zanzibar, na Archipelagu Zanzibar.
Wegański Zanzibar i lekcja gotowania z Sharą z Tangawizi Bistro
Tam gdzie pieprz i wanilia rosną. Spacer w tajemniczym ogrodzie przypraw na Zanzibarze
Marzec
Kuba
W marcu wylądowaliśmy na niecałe dwa tygodnie na słonecznej Kubie. Był to wyjazd inny niż zwykle, bo była to wycieczka organizowana przez jednego z tour – operatorów, na którą zostaliśmy zaproszeni.
Co zapamiętaliśmy:
- Piękne plaże, szczególnie te dalej od resortów turystycznych.
- Urokliwy choć dość turystyczny Trynidad oraz niesamowity klimat Hawany – na pewno wrócimy poeksplorować miasto dłużej.
- Historię i rzeczywistość Kuby, która bynajmniej nie jest tak kolorowa jak się to pokazuje na zdjęciach.
- Spełnienie marzenia o spotkaniu z kolibrem <3 Link poniżej.
- Stare amerykańskie samochody – nie mogło ich zabraknąć! Kuba to żywe muzeum motoryzacji 🙂 Nie tylko te odpicowane pod turystów, ale też te użytkowane nadal prywatnie przez Kubańczyków są niesamowite.
- Brak wody w hotelu przez 80% wyjazdu i bieganie po wodę do oceanu z koszem na śmieci aby spłukać np. toaletę 😀 W hotelu zabrakło też na trzeci dzień herbaty, a któregoś kolejnego wody butelkowanej i zamiast tego od rana proponowano Pina Coladę, Cuba Libre lub ewentualnie Mojito 😀 Były też absurdalne animacje, których niestety nie da się odwidzieć ;D
Maj
Czechy
Długi majowy weekend przedłużony do 10 dni miał być czasem spędzonym do poznawaniu uroku kraju naszych południowych sąsiadów. Jak to się skończyło? Wolelibyśmy… nie pamiętać! 😀 Byliśmy JEDEN dzień :/
Co zapamiętaliśmy:
- Niestety przede wszystkim to, że po jednym dniu w Czechach padł nasz Land Rover… A holowanie i naprawa kosztowały nas tyle, że moglibyśmy poszaleć na Filipinach. Ta przygoda przelała czarę i doprowadziła do sprzedania auta – stwierdziliśmy, że wolimy wydawać na coś innego 😉
- Urokliwe miasteczko Loket z bajkowym zamkiem i wystawą rysunku komiksowego na murach miejskich
- Stare średniowieczne, kamienne krzyże pokutne
- Czeskie skrzynki geocaching’owe, które zaskakują pomysłowością
- Piknik nad rzeczką w oczekiwaniu na lawetę
Czerwiec
Kreta
Na początku czerwca Wilk odwiedził Kretę. Wyjazd krótki ale bardzo intensywny.
Co zapamiętał Wilk:
- Wyspa Spinalongę i jej niesamowitą historię
- Dzień za kierownicą ulubionego auta na wyjazdach, czyli Suzuki Jimmy i odkrywanie zapomnianych kreteńskich wsi
- Przepyszne jedzenie, tłoczoną oliwę z oliwek i wypiekany na miejscu w restauracji chleb – to coś co zapamiętuje się na długo.
- Grecki klimat luzu i ogólnej pozytywnej energii
- Wycieczkę o 5 rano na przełaj przez lasy oliwne po geocachingową skrzynkę i osaczenie w tymże lesie przez psy…
Wrzesień
Portugalia, Hiszpania
W końcu nadszedł wrzesień i nasza miesięczna przygoda z Drogą Św. Jakuba w Portugalii i Hiszpanii. Spędziliśmy kilkanaście dni na wędrówce z plecakami po szlaku Camino Senda Orla Litoral.
Co zapamiętaliśmy?
- Wspomnień i przygód mamy tyle, że wystarczyłoby na kilkanaście wpisów
- Odkryliśmy, że uwielbiamy chodzić z plecakami i co najważniejsze – dajemy radę!
- To, że podróż na własnych nogach jest genialna i chcemy więcej
- Wspaniałych, życzliwych ludzi spotkanych po drodze. Każde wypowiedziane przez nich buen Camino dawało nam niesamowity zastrzyk energii.
- Niezwykłe, interesujące rozmowy na szlaku
- Rewelacyjny portugalski odcinek szlaku, którym wędrowaliśmy całymi dniami wzdłuż Oceanu Atlantyckiego i (najczęściej) pięknych i pustych plaż
- Noclegi w nietuzinkowych miejscach. A jednoosobowe zimne cele i „podziemne miasto” w ogromnym seminarium w Santiago de Compostela zapamiętamy na długo
- Santiago de Compostela, które mimo tłumów zaczarowało nas klimatem i historią
Droga Camino de Santiago. O co w ogóle chodzi w tym chodzeniu?!
Madryt, Hiszpania
Od razu po Camino korzystając z okazji na kilka dni wybraliśmy się do Madrytu.
Co zapamiętaliśmy:
- Niesamowicie zatłoczenie miasta, które po pustych portugalskich plażach nas aż „bolało”
- Muzeum Prado – można wsiąknąć na cały dzień
- Oryginalną, najprawdziwszą świątynię egipską – dar od Egiptu dla Hiszpanii
- Pchli targ El Rastro, gdzie tłum nas po prostu poniósł z prądem
- Żywe rzeźby na ulicach, które w Madrycie osiągnęły poziom mistrzowski
- Jardin Botanico, czyli ogród botaniczny z niespotykaną wspaniałą sekcją ogrodniczą i bogatymi plonami. Sekcja z chyba wszystkimi możliwymi gatunkami papryczek chili skradła moje serce!
- Żywiołowe i radosne występy Meksykanów na placu Puerta del Sol zbierających fundusze na ofiary trzęsienia ziemi. Nawet mimo tragedii zbiórka miała formę trzydniowej fiesty!
Listopad
Litwa, Wilno
W listopadzie mieliśmy okazję wybyć na weekend i zobaczyć Wilno i okolice.
Co zapamiętaliśmy?
- Spacery starówką i zaglądanie w te mniej uczęszczane jej zakątki
- Przykry widok rozsypujących się z braku funduszy zabytków, nawet na starówce
- Niesamowita liturgia w kościele prawosławnym – spektakl z chórem, śpiewami na żywo w otoczeniu dziesiątek świec i zapachu kadzideł. Nie jesteśmy religijni, ale tam dosłownie chłonęliśmy tą zaczarowaną atmosferę
- Ulicę Literatów z zaskakującymi artefaktami przyczepionymi do ścian
- Zamek w Trokach i niezwykłą kolekcję fajek na wystawie
- Karaimską wieś i urocze drewniane domkami Karaimów
- –
Grudzień
Francja, Region Rodano – Alpejski
Rok zakończyliśmy kilkudniowym wypadem do Lyonu, a właściwie raczej w jego okolice, czyli nizinne części regionu Rodano – Alpejskiego.
Co zapamiętaliśmy?
- Niezliczoną ilość zamków i zameczków na prowincji! W promieniu 30 km od naszego noclegu było ich z 20… Pięknych, starych zamków!
- Średniowieczne miasteczka Perouges i Brancion z oryginalną zabudową, które mogłyby być (i były) scenografią do filmów bez żadnych dodatkowych zabiegów. O tej porze roku były opustoszałe, co pozwoliło nam się cieszyć ich klimatem bez tłumów
- „Fete des Lumieres” czyli Święto Świateł w Lyonie, choć zgodnie stwierdziliśmy, że to w Łodzi było lepsze. Wrażenie zrobił na nas antyczny rzymski teatr z 11.000 świec ustawionymi na widowni. Była to jedna z najfajniejszych instalacji Fete de Lumieres.
- Działające na wyobraźnię ukryte przejścia podwórkami w Lyonie tworzące istny labirynt schowany przed oczami niewtajemniczonych
- To, że Francja to nie jest dobry kraj dla wegan i ludzi z mniejszymi zasobami w portfelu 😉
- Zapamiętamy też wojsko na ulicach Lyonu z broną gotową do strzału oraz policję wyglądającą i wyposażoną jak cyborgi z filmów SF – skutek ostrzeżeń możliwością ataku terrorystycznego na festiwalu…
Tak wyglądało nasze podróżnicze podsumowanie roku 2017 – było pięknie! Wrażeń i miejsc które odwiedziliśmy było dużo. U nas podróży nigdy za wiele, więc trzymamy kciuki, aby rok 2018 był co najmniej równie dobry! 🙂
♥
Gdzie Wy byliście i co najlepiej wspominacie z 2017 roku? Jakie miejsca i kierunki polecacie? Interesuje nas wszystko – od rzeczki smródki pod Radomiem po lot w kosmos 😀 Rekomendacje mile widziane!
MIŁEGO DNIA I DO PRZECZYTANIA! LISIA KITA
A jeśli podoba Ci się u nas na blogu to zostańmy w kontakcie! Polub nasz fanpage i obserwuj na Instagramie. Daj nam sygnał, że czytasz i się podobało w komentarzach, a nam motywację do pisania! ? <3
zajrzyj i polub nas na: facebooku !
obserwuj nas na: instagramie !