Co wegańskiego można zjeść w Łodzi? Poniżej kilka miejsc, które udało nam się nam namierzyć podczas naszej krótkiej wizyty. To na pewno nie wyczerpuje tematu, bo wegańska Łódź oferuje jeszcze więcej, co mamy nadzieję odkryć przy okazji kolejnego wypadu w przyszłości 🙂 Tymczasem szybko wsiadajcie do Łodzi! Odbijamy na kulinarny rejs! Ahoj! 🙂
Wegańska Łódź, czyli jakie miejsca warto odwiedzić?
Wszystkie opisane miejsca odwiedziliśmy w ciągu bardzo intensywnych 24 h w Łodzi. Pierwsze kroki po przyjeździe skierowaliśmy do „Korzeni” na obiad, którym poświęciliśmy osobną recenzję. Później, w trakcie Festiwalu Światła, podczas deszczowej i chłodnej nocy pochłonęliśmy: rolki w „Hand n’ Roll”, pierogi w „Lato Bar Ruchomy” i zapiekanki w „Zapiekarni”. Następnego dnia rano skierowaliśmy swoje kroki do kultowego „Niebostanu” na śniadanie. Wszystkie miejsca ugościły nas bardzo smacznie. Wegańska Łódź istnieje, zobaczcie sami. Ale po kolei! 🙂
Korzenie
„Korzenie” to jedyna na ten moment stricte wegańska restauracja (choć w formie bistro) w Łodzi. Jjest jeszcze Niebostan, ale o nim niżej. „Korzenie” to naprawdę fajna knajpka, do której warto skierować swoje kroki. Jest sympatycznie i smacznie, da się posiedzieć dłużej, a do tego mieści się w bardzo ciekawym miejscu. Zjedliśmy zupę dyniową, placuszki gryczane, strogonoffa i jalappenoburgera. Przeczytajcie całą recenzję tutaj.
Korzenie
Piotrkowska 217, Łódź
Hand n’ Roll
Nasz pierwszy kulinarny przystanek w trakcie nocnej eskapady na Festiwalu Światła. Bardzo lubimy rolki sushi. Są zdrowe, więc można je wcinać bez wyrzutów sumienia, a do tego są z reguły po prostu pyszne, a przynajmniej zawsze dobre.
Na Hand n’ Roll na Piotrkowskiej natknęliśmy się przypadkowo i jakież było nasze pozytywne zaskoczenie, gdy na liście menu znaleźliśmy aż dwie wegańskie pozycje! Odstaliśmy swoje w kolejce i po chwili rolki były już nasze 🙂 Wzięliśmy obie wersje: z cukinią w tempurze i grzybami shitake i z boczniakiem w tempurze i grilowanym bakłażanem. Do tego można sobie wybrać sosy. Obie wersje były bardzo smaczne. Pochłonęliśmy je w sekundę – ledwo zdążyłam ustrzelić jedno ujęcie i już ich nie było.
To była krótka piłka na zakąskę i chwilę później ruszyliśmy dalej podziwiać świetlne instalacje, a przy okazji czujnym okiem wypatrując innych opcji wegańskiego jedzenia 😉
Hand n’ Roll
Piotrkowska 19, Łódź
Lato Bar Ruchomy
Spacerując dalej po nocnej Łodzi i oglądając kolejne świetlne instalacje, na rogu Ogrodowej i Nowomiejskiej natknęliśmy się na food – truckową strefę gastro. W większości barów weganie raczej nie mieli czego szukać, poza jednym rodzynkiem. Do food – trucku Lato cisnęły się spore tłumy, więc zajrzeliśmy co tam takiego dają. I kolejne miłe zaskoczenie!
Pierogi!!! Wegańskie! Wegańska Łódź nas rozpieszcza 😉 Na tablicy z menu dwie wersje wegańskich pierogów: Słoneczne – z soczewicą i suszonymi pomidorami oraz Polne – z ciecierzycą i pietruszką, a do tego wegański gorący barszczyk. Powiem tak. Jak chodzicie nocą po mieście od kilku godzin w deszczu, jest zimno, aura naprawdę nie rozpieszcza i gdyby nie cudowne instalacje festiwalowe, to leżelibyście z gazetą i gorącą herbatą w hotelowym łóżku, to znalezienie wegańskich pierogów i gorącego barszczu, w miejscu delikatnie mówiąc nie najładniejszym, jest jak cud 😉
Pierogi były wprost rewelacyjne. Obie wersje, choć moim zdaniem nieco lepsze były Słoneczne. Dostaliśmy je gorące, okraszone świeżo podsmażoną cebulką (smażoną na bieżąco!), popijaliśmy gorącym, dobrze doprawionym barszczykiem wegańskim (nie z proszku, ani nie z koncentratu jak zapewniano inną niedowierzającą klientkę) i po prostu czuliśmy jak wraca w nas życie, ciepło i energia na dalszą eksplorację festiwalowych atrakcji. Polecamy gorąco pierogi z Lato Bar Ruchomy!
I tutaj ciekawostka! Bar jest faktycznie ruchomy! W Łodzi był tylko na festiwalu, a z tego, co widać na ich fanpage, to krąży po różnych miejscach i eventach w Polsce. Ostatnio widziany we Wrocku, więc miejcie na nich oko, żeby nie przegapić takich pierogów! 🙂
Lato Bar Ruchomy
Adres ma się rozumieć też ruchomy 🙂
Zapiekarnia
Kilka godzin później, w drodze powrotnej, kiedy zimno ponownie zaczęło wkradać nam się pod ubranie, nie wiedzieliśmy już czy jesteśmy bardziej mokrzy, czy zmęczeni, a pierogi były już jedynie mglistym wspomnieniem (a grzane wino nie ma tu nic do rzeczy 😉 ), trafiliśmy pod Zapiekarnię na Piotrkowskiej. De facto namierzyliśmy miejsce kilka godzin wcześniej, ale tłumy były takie, że czas oczekiwania na zapiekankę wynosił 1h! Wyobrażacie to sobie?!
Wróciliśmy po kilku godzinach koło 1 w nocy i nadal tłum! No, może ciut mniejszy, ale nadal znaczący. Po 20 minutach debatowania, wróciliśmy do hotelu dzielnie postanawiając odpuścić sobie te cholerne zapiekanki. Ale jak się dość szybko okazało, zapiekanki miały inne plany i nie odpuściły nas 😉
Po dłuugiej godzinie męcząceych i daremnych prób odpierania zapiekankowych myśli, nie było rady – wywiesiliśmy białą flagę. Przecież nie mogliśmy pozwolić, żeby całą noc śniły nam się zapiekanki w jakiś senno – bulimicznych wizjach! 😉 Pokornie ubraliśmy się spowrotem, wróciliśmy pod Zapiekarnię i grzecznie stanęliśmy w ogonku. I tak oto o 2 w nocy wciągnęliśmy na dobranoc takie gigantyczne wegańskie zapiekanki w wersji na bogato jak widzicie na fotce. Było super! Tylko nie powtarzajcie tego w domu po nocy – tak nie wolno, bardzo niezdrowo i takie tam! 😉
Jak więc widzicie, festiwalowe fantazje nam się udzieliły i noc zakończyliśmy z gastronomicznym przytupem 😀 Acha – zapiekanki były pyszne. O niebo lepsze od tej, o której pisaliśmy tutaj. Nie omieszkamy dać z ripleja jak tylko będziemy w Łodzi! 😉
Zapiekarnia
Piotrkowska 52, Łódź
Klubokawiarnia Niebostan
„Niebostan” to knajpa kultowa na łódzkiej mapie i cieszyłam się, że w końcu uda nam się tam zajrzeć. To drugie stricte wegańskie miejsce w Łodzi, więc planując wpis o tytule „Wegańska Łódź” nie mogliśmy go ominąć. W ‘Niebostanie” postanowiliśmy zjeść śniadanie, a właściwie to śniadanie z obiadem za jednym zasiadem, czyli lunch. Bo jak się pewnie domyślacie, po zapiekankach o 2 w nocy nie zerwaliśmy się o głodzie bladym świtem 😉
W „Niebostanie” w pochmurne, deszczowe październikowe południe było dość sennie i ten klimat idealnie wpisał się w nasze leniwe śniadanko. Następnym razem zajrzymy wieczorową porą, bo zdjęcia na fanpage i ściana za barem nie pozostawiają złudzeń, że nocą „Niebostan” prezentuje zupełnie inne oblicze 😉 Oprócz tego odbywa się tam non – stop mnóstwo ciekawych wydarzeń. Koncerty, wykłady, pokazy filmowe, dyskusyjny klub książki, szkolenie dla aktywistów Otwartych Klatek – you name it!
W „Niebostanie” zamówiliśmy buły z tempechem i warzywami, koktajl truskawkowy, kawę i herbatę. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się jakiś szczególnych fajerwerków w ten niedzielny poranek, w myśl zasady, że buła to buła, kanapka jak kanapka. Trzeba zjeść coś na drogę do domu. A tu bęc! Znowu miłe zaskoczenie!
Kanapki były świetne, przepyszne po prostu. Do tego stopnia, że po pierwszych dwóch gryzach zatrzymałam się i zaczęłam zastanawiać, czy aby mi się coś nie wydaje, że aż tak mi smakuje zwykła kanaka. Zapytałam Wilka, czy mi się wydaje, czy one są wyjątkowo smaczne? Wilk skinął i stłumionym bułą głosem odparł: – „Baaardzo. Bardzo dobre!”. Nie wiem, czy sekret tkwił w chrupiącym pieczywie (myślałam nawet, że wypiekają na miejscu, ale przemiła obsługa w postaci dziewczyny z dreadami w imponującym koku, powiedziała, że mają zaprzyjaźnioną piekarnię gdzie zamawiają), czy w sosach, czy świeżutkich warzywach, ale to było idealne niedzielne śniadanie. Kropka 🙂
I to już koniec naszej wegańskiej, kulinarnej wycieczki! Jak widzicie wegańska Łódź to bynajmniej nie pustynia, jest co jeść i to smacznie, a sporo jeszcze pewnie zostało do odkrycia. Jak wam się podobał kulinarny rejs z nami? Co najchętniej byście zjedli? 🙂 Napiszcie też, czy byliście w tych miejscach i jakie były Wasze wrażenia oraz czy znacie jakieś inne miejscówki, o które warto zahaczyć w Łodzi? Polecacie coś? Jak zwykle – będzie nam miło jak skrobniecie coś na dole 🙂