To dzieje się zawsze na początku wiosny. Gdy tylko robi się odrobinkę cieplej, pojawia się więcej słońca, zaczynają się wykluwać pierwsze pąki i kiełki pokazując zielone, mój organizm także zaczyna się budzić po zimie i dostaje małpiego rozumu na zielone! Nie tylko na takie do podziwiania, ale przede wszystkim do jedzenia 🙂 Mam po prostu ogromną ochotę na świeże zielone jedzenie i lekkie przepisy. Sieję wtedy rzeżuchę, wsadzam do wody cebulę na szczypior, nastawiam kiełki. W kolejnym kroku ruszam w naturę i poluję na pierwsze, młodziutkie dzikie rośliny jadalne (teraz są najlepsze!). A na końcu rzucam się na nowalijki! Macie też tak na wiosnę?