W tym wpisie zapraszam Was do przeczytania mojej osobistej historii wyjścia z sytuacji, co do której byłam na 99,9% pewna, że już z niej wyjścia nie ma. To opowieść, w którą bardzo ciężko byłoby mi uwierzyć, gdybym to ja usłyszała ją od kogoś jeszcze rok temu. A teraz… ja jestem jej główną bohaterką 🙂 Jest to historia o tym jak oswoiłam potwora zwanego migreną.
Chcę ją tu opowiedzieć, bo jestem żywym dowodem na to, że warto próbować różnych rozwiązań, nawet tych, których skuteczność w momencie próby wydaje się (mówiąc eufemistycznie) mało prawdopodobna. Chcę pokazać, że warto zachować choćby 0,01% nadziei, który sprawia, że podejmuje się jeszcze jedną próbę. Przeczytajcie jak udało mi się ujarzmić migrenę, na którą cierpiałam przez ostatnie 25 lat. Jest to też historia o jeszcze jednej bohaterce – Cannabis Sativa, której to wszystko zawdzięczam. Roślinie, z której produkuje się olejek z konopii z CBD.
Dzielę się tym z Wami, bo czuję wewnętrznie, że po tym wszystkim mam teraz wręcz etyczny i moralny obowiązek puścić to dalej w świat. Może ktoś za Was, Drodzy Czytelnicy, potrzebuje tej informacji. Może ktoś z Waszej rodziny, albo znajomych. Jeżeli macie najmniejszą myśl o kimś, komu ten wpis mógłby się przydać, to proszę – udostępnijcie. Ta informacja może komuś zmienić życie i świat – dosłownie. Tak wiem, że brzmi to strasznie patetycznie 😉
Wpis powstał przy współpracy z firmą Goodplant, której olejki stosowałam i stosuję przez cały czas mojej terapii, czyli od roku. Skuteczność tych olejków sprawdziłam na własnej skórze i o nich jest mowa w tym wpisie, a efekt, który opisuję jest ich zasługą. Dodam, że gdy byłam już pewna, że chcę opisać swoją historię na blogu, to sama zaproponowałam Goodplant współpracę, aby na potrzeby tego wpisu móc porównać różne olejki i podzielić się z Wami jak najbardziej rzetelną opinią.
Podkreślam, że moja opinia nie dotyczy olejków innych marek, bo po prostu nie sprawdziłam ich osobiście. Być może są na rynku inne równie dobre, ale równie dobrze może być zupełnie odwrotnie. Niestety można w internecie znaleźć informacje, że są nieuczciwe firmy wykorzystujące rosnącą popularność olejków z konopii z CBD.
Ale przejdźmy w końcu do tej historii i zacznijmy od początku! Na początku była migrena.
Na początku była migrena
Nie będę się tutaj rozpisywać, czym jest migrena z medycznego punktu widzenia. Jest to choroba przewlekła, problem wielokrotnie złożony i wieloaspektowy. Według chorych ignorowany przez współczesną medycynę zachodnią, a wręcz deprecjonowany. Być może intencjonalnie? Wszak migrenowcy, którzy wydają setki złotych miesięcznie na leki przeciwbólowe (które tylko czasami pomagają, a za to uzależniają) to złoty interes. Pewnie tak dobry jak narkotyki na czarnym rynku. I legalny.
Czytane lub słyszane słowa o czyimś bólu nas nie bolą. Bo to jest wtedy abstrakcja. W przypadku migren, problem jest większy. Myślę, że tak naprawdę tylko inny migrenowiec wie czym jest atak migrenowy, rozumie inną osobę chorą na migrenę i zdaje sobie sprawę co ta osoba w czasie ataku przeżywa. Człowiek, który nigdy nie doświadczył tego typu cierpienia, po prostu nie jest sobie w stanie wyobrazić takiej skali bólu, czy mimo największej empatii, wczuć się w położenie chorego. Może lekarze też po prostu nie wiedzą, bo nie doświadczyli i nawet nie przypuszczają jakie to jest straszne? Do tego z pewnością nie pomaga fakt, że w społeczeństwie pokutuje fałszywe przekonanie, że „to tylko ból głowy”.
To ja od razu sprostuję skoro mam okazję – zwykły ból głowy ma się tak do migreny, jak pstryknięcie z palców do wybuchu granatu.
Geneza migreny nie jest do końca poznana i bardzo wiele różnorodnych czynników u różnych osób może ją wywoływać. Za długo by zajęło opisywanie tutaj tej choroby, bo przyjmuje ona wiele form i przypuszczam, że książka byłaby bardziej odpowiednią formą aby rzetelnie przedstawić temat. Poza tym, każdy kto jest zainteresowany poszerzeniem wiedzy może poszperać w internecie i poczytać. W teorii. Bo i tak żaden artykuł nie jest w stanie oddać tego co czuje i czego doświadcza osoba chora na migrenę i jak bardzo jest sama w swoim cierpieniu.
To jedno jest wspólne dla wszystkich migrenowców – potworny ból i cierpienie oraz to, że migrena przejmuje całkowicie kontrolę nad człowiekiem, zabiera bezpowrotnie dni z życia, niszczy nie tylko mózg, ale także ciało i psychikę. I o tym trochę napiszę, bo jest to dosyć istotne dla zrozumienia tego co wydarzyło się potem, gdy zaczęłam stosować olejek z konopii z CBD.
Migrena – władczyni mojego życia
Jak wyglądało to u mnie?
Na migrenę choruję odkąd pamiętam, od jakiś plus minus 25 lat. Pierwsze badania pod kątem bólów głowy przechodziłam jako nastolatka. Mam w dokumentacji medycznej wynik jednego z pierwszych badań – EEG, które było robione w innych czasach. Wygląda teraz jak dokument z muzealnego archiwum – jest na pożółkłym, rozpadającym się papierze, wyblakłe litery pisane na maszynie. Zaczyna znikać. Mam jeszcze urywki wspomnień z nim związane – kable przyczepiane do głowy, siedzę w szpitalu na starym, metalowym łóżku z obłażącą farbą. Scena jak z „Lotu nad kukułczym gniazdem”.
Spróbuję to opisać, choć nie jest to łatwe. To rzeczywistość, w której byłam jeszcze rok temu i byłam w niej od zawsze, tj dokąd sięgam pamięcią wstecz.
Dość ciężko o tym pisać, bo to są ciągle bardzo żywe emocje związane z ogromnym bólem fizycznym i cierpieniem psychicznym, które było stałym elementem mojego życia. Migrena zajmowała w nim sporą część, była jego władczynią. Kiedy przychodziła, nie było już miejsca na nic innego. Migrena to taki nieodłączny, niechciany towarzysz, którego nikt nie zapraszał, który trwa na posterunku i przejmuje nad człowiekiem kontrolę kiedy tylko mu się spodoba.
Migrena pojawiała się z różną częstotliwością ataków – czasami przez jakiś czas odwiedzała mnie rzadziej, a czasami praktycznie nie odstępowała mnie na krok przez całe tygodnie i miesiące. Ataki miałam zawsze silne (jeśli miałam szczęście), a najczęściej bardzo silne. „Bardzo silne” to eufemizm w tym przypadku.
Leki czasami działały i przerywały ból (rzadko), zmniejszały go (częściej) lub nie działały wcale – po prostu ruletka. Niektóre leki po jakimś czasie przestawały działać w ogóle, inne trochę działały, ale w dużych (czytaj: przekroczonych) dawkach, jeszcze inne działały, a potem je wycofywano. Przez lata wypróbowałam dziesiątki leków doraźnych i na stałe. Tych pierwszego wyboru, dostępnych od ręki w aptece i tych na receptę. Zjadłam ich pewnie całe wagony.
Jak wyglądał u mnie atak migrenowy?
Migrena zamieniała mnie, osobę, która w normalne dni dba o zdrowe odżywianie, nie je przetworzonego śmieciowego jedzenia, pije zielone koktajle, unika chemii gdzie tylko się da i stara się żyć jak najbardziej naturalnie itp. itd. w zombie. W ciało beze mnie, bez osobowości. W momencie ataku żadnej osoby w nim nie ma, ona po prostu nie istnieje, znika.
Migrena zamienia człowieka w ciało, które leży zwalone w zaciemnionej sypialni, z zamrożonym kompresem na głowie. Ciało, które nie czuje niczego oprócz rozrywającego bólu głowy, który rozsadza czaszkę od wewnątrz. Jest tylko tym. Ciało ma światłowstręt, nadwrażliwość na dźwięki i zapachy, nudności, wymiotuje, ma biegunkę. To ciało ma wtedy wszystkie moje dobre nawyki głęboko gdzieś i łyka w panice silne leki przeciwbólowe jak cukierki, bo boi się że za chwilę po prostu umrze z bólu, czy nie. Stara się chociaż zapamiętać godzinę i porę dnia, żeby widzieć, czy jak się ocknie następnym razem, to czy będzie mogło już wziąć kolejną dawkę, która MOŻE obniży choć minimalnie poziom bólu. Czasami gdy się ocknie, okazuje się, że już jest noc. Albo inny dzień.
Migrena wycina z życia – na jeden dzień, na dwa, na trzy, a czasami i na dłużej. Jak zaznaczony obszar w Paincie i kliknięcie Delete. Jest tylko ciało, które albo jeszcze walczy o przetrwanie, albo poddaje się i leży jak wór czekając na koniec ataku.
Siłę ataku ocenia się w skali 1 – 10. Ostatnie lata u mnie to przeważnie zakres 7 – 10.
Liczba 8.
To stan jak wyżej, całkowitej niezdolności do funkcjonowania, w którym nawet najmniejszy ruch typu głębsze oddychanie, czy przekręcenie się na bok w łóżku powoduje znaczne pogorszenie i natychmiastowy wzrost bólu.
Liczba 9.
Oznacza, że ciało zaczyna myśleć o tym, że jest już tak źle, że może pojechać do szpitala, albo wezwać pogotowie i błagać o pomoc. Gdyby nie to, że to nie ma sensu. Bo zostanie zignorowane i dostanie zieloną (bodajże, kolor nieistotny) opaskę tj. „nic pilnego” i będzie czekać nawet 8h na izbie przyjęć w tłumie, hałasie, zamieszaniu, silnym oświetleniu, w samym środku ludzkich tragedii i tylko mu się pogorszy. Robi to 2 – 3 razy i już więcej nie popełnia tego błędu.
Liczba 10.
To poziom, w którym ciało czuje, że umiera z potwornego, nieopisanego bólu, że gotuje mu się mózg i/lub rozsadza mu czaszkę. Ale zamiast umrzeć, trwa w tym stanie – całe godziny i dni. W chwilach, gdy ciało musi wstać do toalety i się ocknąć, ciału zaczynają przychodzić myśli, że może lepiej nie czekać, aż się umrze tylu godzin i dni w cierpieniu, tylko samemu wyskoczyć z okna od razu i przerwać to piekło.
Ciało tego nie robi, bo instynkt przetrwania jest silniejszy i szepce: leż i czekaj – to w końcu minie.
Tak, minie. Tylko, że za kilka dni, za tydzień, za dwa zacznie się od początku.
W ostatnim etapie przed tym co wydarzyło się później, zdarzało się, że miałam już migrenę praktycznie stale przez kilkanaście dni. Kładłam się spać z migreną, budziłam się z migreną albo po prostu już leżałam w bólu w łóżku całymi dniami, w stanie zombie niezdolnym do niczego, gdzieś w pół drogi między człowiekiem żywym, a martwym. Byłam wycięta z życia, z pracy, ze snu – bo spać też nie mogłam z bólu. Moim „spaniem” było trwanie bez ruchu z zamkniętymi oczami żeby zminimalizować ból. Potem kilka dni, tydzień przerwy i powtórka.
Z perspektywy czasu przypuszczam, że wtedy cierpiałam już oprócz „mojej” migreny na tzw. migrenę z odbicia, czyli polekowe bóle głowy. Mówiąc w skrócie – jest to punkt, w którym leki, od których organizm jest już uzależniony, zaczynają p o w o d o w a ć przewlekłą migrenę. Powszechne u migrenowców, ale zadziwiająco bardzo mało osób o tym wie. Ja też nie wiedziałam. Moja neurolog ani razu się o tym nie zająknęła wpisując kolejne recepty na coraz mocniejsze leki i zwiększając dawki.
Nie muszę chyba pisać jak destrukcyjne jest przechodzenie tego cyklu w kółko i życie ze świadomością, że w każdej chwili może się zacząć. I że się zacznie – kwestia kilku, góra kilkunastu dni. Mimo tego, pomiędzy migrenami starałam się oczywiście żyć aktywnie i „normalnie”, o ile można użyć tego słowa mając to ciągle z tyłu głowy (sic!).
Jak trafiłam na olejek z konopii z CBD?
W tym ostatnim etapie, o którym napisałam wyżej, sprawa zrobiła się już naprawdę patowa.
Głowę rozsadzało mi w cyklach nawet po kilkanaście dni, ból 9 – 10. Po wzięciu za dużych dawek silnych leków na receptę czasami schodził do 8, co i tak dla mnie było wtedy warte swej ceny.
Sama czułam, że jest bardzo źle i robi się coraz gorzej. Okazało się, że to piekło, w którym żyłam do tej pory ma jeszcze kilka pięter w dół. Wilk był przerażony i bezsilny. Neurolog w ramach „ratowania mnie” proponowała coraz mocniejsze leki i to już na stałe, a nie doraźnie. Chyba instynktownie czułam, że nie tędy droga. Odmówiłam. I tak wpisała je w kartę i mimo odmowy dała mi receptę. Przeczytałam opis leku w internecie i wyrzuciłam receptę. Jechałam dalej na doraźnych.
∗
W tzw. międzyczasie na grupach dla migrenowców na Fb zaczęły mi się przewijać posty ludzi, którym pomógł olejek z konopii z CBD. Na początku scrollowałam je z absolutną obojętnością.
No bo ludzie, litości – choruję od 25 lat i wypróbowałam już prawie wszystko: dziesiątki różnorodnych leków doraźnych i przyjmowanych na stałe, w tabletkach, w kapsułkach, w czopkach, w zastrzykach. Przyjmowałam kroplówki w szpitalu. Stosowałam zioła – od złocienia maruna, przez rozmaite mieszanki, zioła Ojca Klimuszko, ziołowe kulki od uzdrowicielki z Mongolii i inne ziołowe cuda wianki, stosowałam suplementy, zwiększone dawki wit.D3, B12, magnezu, próbowałam homeopatii, chodziłam na reiki, do bioenergoterapeuty z Filipin, na akupunkturę (po której zresztą dostałam najpierw lekkiego polepszenia, a potem drastycznego pogorszenia i wylądowałam dwa razy na ostrym dyżurze), chodziłam na masaże. I NIC, ewentualnie niewiele. Po tylu bezowocnych próbach niewiele zostaje w człowieku nadziei.
A tu ktoś wypisuje dyrdymały, że pomógł mu jakiś olejek z konopii z CBD! Cokolwiek to jest. Śmieszne. Ta osoba to prawdziwej migreny na oczy nie widziała, co najwyżej to może globusa Goździkowej miała.
Przez kolejne miesiące posty o olejku konopnym z CBD zaczęły pojawiać się coraz częściej. Pierwszy, drugi, piąty, enty.
Najwyraźniej prawdą jest, że nadzieja umiera ostatnia i na zasadzie kropli drążącej skałę, mimo braku wiary, jej zalążek jednak gdzieś zakiełkował u mnie w głowie. Przy okazji wspomniałam też o tym Wilkowi, który powiedział, że musimy poszukać w internecie i koniecznie spróbować.
Przytaknęłam, choć wtedy było mi wszystko jedno. Wiedziałam jak to się skończy – dopiszę kolejną wypróbowaną rzecz do listy niepowodzeń. Nie miałam żadnej wiary w tę próbę, ochoty na kolejne rozczarowanie i właściwie na tym temat umarł śmiercią naturalną.
Nadzieja umiera ostatnia, czyli przełom w sprawie
Minęło kilka tygodni, a może miesięcy.
I nagle temat znowu wypłynął i to z najmniej oczekiwanej strony. Któregoś dnia Wilk wrócił z pracy i z ekscytacją przekazał mi radosną nowinę. Mianowicie: rozmawiał z kolegą z pracy o moich migrenach (WTF?!) i okazało się, że bliski kolega tego kolegi, uwaga – produkuje olejek konopny z CBD! I że rodzina i znajomi stosują z efektami na rozmaite przypadłości. A my mieliśmy kiedyś spróbować, więc spróbujmy. I jeszcze mam się spotkać z Panem Łukaszem z firmy Goodplant, to mi wszystko opowie. Przystałam, żeby nie bojkotować jego nadziei i żeby nie wyszło, że może jednak ja te leki wolę hurtowo żreć.
Nagle cała sprawa wypróbowania olejku znalazła się w trybie priorytetu i realizacji na cito.
W tamtym momencie stosunek mojego braku wiary w efekt, który mógłby dać olejek z konopii z CBD do nadziei na tenże, przedstawiał się następująco: 99,9% do 00,1%.
Spotkałam się z Panem Łukaszem w kawiarni w Warszawie na odbiór i konsultację. Opowiedział mi dużo, a mówił mądrze, bez hurra – optymizmu i obiecywania gruszek na wierzbie, czym zdecydowanie zaplusował 😉
Okazało się, że cała historia zaczęła się u nich od sprowadzania olejku z USA dla kogoś bardzo chorego z rodziny lub znajomych, nie pamiętam. Dopiero potem, gdy zobaczyli efekty jakie daje, postanowili pomagać innym ludziom, zająć się tym zawodowo i rozpowszechnić temat w Polsce. Pan Łukasz opowiedział mi jakie jest działanie olejku z konopii z CBD, czym jest CBD, pokazał mi rodzaje olejków, opowiedział o ich stężeniach i doradził opcję na początek. Spotkanie było bardzo sympatyczne i zaskakująco merytoryczne.
Kupiłam olejek, wyszłam. Spotkanie sprawiło, że szalka zaczęła się delikatnie przechylać w stronę nadziei. Krytyczny umysł oczywiście natychmiast to wychwycił i zaczął bojkotować sprawę:
„Nie rób sobie nadziei, po co Ci to, przecież wiesz, że próbowałaś już zylion rzeczy i dobrze wiesz czym to się skończyło – niczym”.
Jak podziałał na mnie olejek z konopii z CBD?
Zaczęłam stosować olejek konopny z CBD dokładnie 1 lipca 2018 roku, stężenie 4%.
Pierwszą różnicę można powiedzieć, że poczułam po tygodniu lub dwóch stosowania. Wyjechaliśmy wtedy do Estonii, gdzie dostałam ataku migreny. Chciałoby się powiedzieć „dzień jak co dzień”, ale jednak – nie. Coś się zmieniło, tylko nie wiedziałam co.
Wilk zasugerował, żebym spróbowała nie brać swoich leków (które przypominam, jeszcze dwa tygodnie wcześniej łykałam w czasie napadu jak tic – tac’ki), tylko żebym została na samym olejku, ewentualnie wzięła paracetamol lub ibuprofen.
Tutaj mały przypis: Proponowanie w czasie trwającego ataku osobie chorej na migrenę, żeby sobie wzięła paracetamol lub ibuprofen, jest tak groteskowe, jak proponowanie osobie, której właśnie urwało nogę, żeby przyłożyła sobie babkę lancetowatą albo liść kapusty 🙂 Troszkę nie ten kaliber.
Czułam jednak, że coś jest inaczej. Jeszcze nie mogłam uchwycić co, ale postanowiłam spróbować. Wzięłam dodatkową porcję olejku, wzięłam paracetamol. Zostałam w łóżku z kompresem na głowie i… mimo bólu czułam się ciut lepiej niż zwykle. Ból był silny, ale nie obezwładniający, nie opuściłam swojego ciała i byłam nawet względnie przytomna. Migrena osiągnęła poziom powiedzmy 7,5 do 8, ale nie wskoczyła poziom na 8, 9 i 10. I jeśli dobrze pamiętam, to trwała chyba tylko dobę. Tylko.
To był pierwszy tak krótki atak bardzo długiego czasu i pierwszy raz od wielu, wielu lat, kiedy nie wzięłam żadnego silnego przeciwbólowego leku na receptę i dałam radę. To był kompletny szok.
Byłam zdumiona. Dla mnie to cud. CUD!
∗
Olejek przyjmowałam dwa razy dziennie, rano i wieczorem po 3 krople pod język. W przypadku gorszych dni, zbliżającego się bólu głowy lub w jego trakcie przyjmowałam dodatkowe dawki. Po chyba dwóch miesiącach stanowiłam przejść na wyższe stężenie i zaczęłam stosować olejek z konopii z CBD w stężeniu 5%.
Z każdym tygodniem i miesiącem było trochę lepiej. Ataki były rzadsze i słabsze.
Sytuacja po roku kuracji wygląda tak:
- Przez ten rok miałam może z pięć, może sześć silniejszych ataków migrenowych wliczając w to ten pierwszy w Estonii. (A jeszcze miesiąc przed rozpoczęciem przygody z olejkiem te pięć, sześć ataków miałabym w ciągu miesiąca, góra dwóch!)
- Z reguły te ataki występowały już tylko i wyłącznie w efekcie dużej kumulacji czynników wywołujących tj. np owulacji lub menstruacji, zarwania nocy, lotu samolotem, dużej zmiany ciśnienia, załamania pogody, stresu, zmiany klimatu, niezjedzenia itp itd.
- Od momentu rozpoczęcia stosowania olejku, czyli 1 lipca 2018 nie wzięłam ani jednej tabletki tryptanów, ani żadnego innego leku na migrenę i spokojnie dawałam radę na samym olejku, który jest produktem roślinnym, naturalnym i całkowicie bezpiecznym. Czasami pomocniczo stosuję leki pierwszego wyboru typu paracetamol, ale tylko i wyłącznie w najbardziej kryzysowych sytuacjach. Jestem uwolniona od uzależnienia od leków przeciwbólowych i nie muszę już wydawać na nie pieniędzy.
- Od roku żadna z tych migren, które jeszcze się zdarzają nie osiągnęła poziomu wyższego niż 7,5 max do 8 w skali bólu, a niektóre miały de facto dużo mniejszą siłę – ok 5 do 7.
- Mam cały czas hormonalne bóle głowy w czasie owulacji i menstruacji lub normalne bóle głowy np. od upału, ale są one nieporównywalnie słabsze niż dawniej (jak zwykły ból głowy u innych ludzi) i co najważniejsze nie przeradzają się już one w wielodniowe miażdżące migreny, w czasie których człowiek myśli, że umiera żywcem.
Podsumowując mój roczny eksperyment:
Różnica w jakości mojego życia i zdrowia jest spektakularna. Olejek z konopii z CBD sprawia, że powoli odzyskuję swoje życie.
Mimo, że mija już rok, nadal ciężko mi w to uwierzyć i marzę, żeby to trwało jak najdłużej! Naprawdę, rok temu myślałam, że to już nie jest możliwe, żebym ja się wygrzebała ze stanu, w którym byłam.
Z całą pewnością będę nadal kontynuować kurację i przyjmować olejek z konopii z CBD. Dzięki współpracy z firmą Goodplant miałam okazję wypróbować jeszcze olejek o stężeniu 10% i teraz zastanawiam się nad taką opcją. Może na dłuższą metę udałoby mi się osiągnąć jeszcze lepszy efekt…?
Ciągle jeszcze boję się wyjść z domu bez tryptanów w plecaku, nawet jak wychodzę gdzieś niedaleko. Powoli zaczynam wychodzić bez nich do sklepu, który jest kilkaset metrów dalej. Najwyraźniej ciało odpuszcza szybciej niż lęki.
Czym jest i jak działa olejek z konopii z CBD na organizm?
Cannabis Sativa, CBD i układ endokannabinoidowy
Dość o mnie, zajmijmy się wreszcie moim cudotwórcą! 😀
Pewnie Was ciekawi czym dokładnie jest olejek z konopii z CBD, jak działa w ogóle ( nie tylko na moją migrenę), jakie są wskazania do jego stosowania i jak się go stosuje. A więc! (Tak nigdy nie zaczynamy zdania! 😉 )
Cannabis Sativa
Olejek produkowany jest z konopii siewnych (Cannabis Sativa). Do wytwarzania olejku stosuje się wszystkie części rośliny – łodygi, liście, kwiaty i nasiona.
Jest to produkt całkowicie naturalny i bezpieczny. W czasie produkcji usuwana jest substancja psychoaktywna, którą kojarzymy z paleniem marihuany, czyli THC. Olejek z konopii z CBD (maksymalnie) zawiera śladową, dopuszczoną ilość THC, czyli 0,2%. Znaczy to tyle, że olejek nie ma działania psychoaktywnego i nie uzależnia.
Produkcja i sprzedaż olejków jest w Polsce całkowicie legalna.
W konopiach występuje ponad 460 związków zwanych kannabinoidami. Jednym z nich jest właśnie THC, ale w konopiach znajduje się również interesujący nas kannabinoid CBD.
CBD i układ endokannabinoidowy
To właśnie ta substancja w olejku ma prozdrowotne i dobroczynne działanie oraz jest też bardzo silnym antyoksydantem. CBD wpływa na układ endokannabinoidowy organizmu ludzkiego.
CBD wykazuje bardzo szerokie spektrum działania na wiele chorób i dolegliwości. Niektóre zostały już stwierdzone badaniami, inne jeszcze nie. Wiele z przeprowadzonych już badań wymaga jeszcze potwierdzenia ich obiecujących wyników, ale pojawia się coraz więcej publikacji o niesamowitych i dobroczynnych właściwościach CBD na organizm, a lista wciąż rośnie.
Układ endokannabinoidowy – system sygnalizacji molekularnej, który reguluje sposób odczuwania organizm na ból, stres, głód, sen, rytmy okołodobowe, ciśnienie krwi, temperaturę ciała, gęstość kości, płodność, wytrzymałość jelit, nastrój, metabolizm, zachowanie pamięci i wielu więcej. Układ endokannabinoidowy to największe odkrycie naukowe w ostatnim czasie. Jest to system, który odpowiada za utrzymanie stanu homeostazy w organizmie czyli jedynego stanu reprezentującego dobry stan zdrowia.
Źródło: Goodplant
Olejek z konopii z CBD działa na:
- Stany bólowe – bóle różnego pochodzenia, migrenowe, reumatoidalne etc.
- Padaczkę – przeciwnapadowo i przeciwdrgawkowo
- Działanie neuroprotekcyjne np. w stanach uszkodzenia mózgu, udarach itp
- Na stany zapalne
- Przeciwdepresyjnie, przeciwlękowo
- Wpływa na apetyt, działa przeciwwymiotnie (np. zaburzenia odżywiania, chemioterapia)
- Choroby nowotworowe – hamuje namnażanie komórek rakowych oraz je niszczy
- PMS, menopzuzę
- i wielu innych
Nie chcę Was zbombardować nadmiarem informacji, więc pozostanę na tym opisie. Po więcej informacji odnośnie wskazań medycznych i po rozszerzone opisy działania CBD odsyłam Was na Goodplant. Znajdziecie tam dużo więcej wiedzy, warto przeczytać!
Jak zacząć stosować i gdzie kupić olejek z konopii z CBD?
Jeśli przyszło Wam do głowy, że jest powód dla którego chcielibyście spróbować i zacząć stosowanie olejku, to możecie go zamówić online w sklepie Goodplant.
Jeśli jednak macie możliwość, to ja polecam tę samą drogę, którą ja przeszłam, czyli konsultację indywidualną (Warszawa) lub przynajmniej telefoniczną. Osoba znająca się dobrze na asortymencie najlepiej doradzi, jakie stężenie będzie dla Was najlepsze na początek, opowie więcej o olejkach i odpowie na Wasze pytania. Konsultacje można umawiać emailem: info@goodplant.pl lub telefonicznie: 512-988-821.
Olejek stosujemy zakraplając pipetą kropelki pod język, 2 – 3 razy dziennie, najczęściej rano i wieczorem.
Są różne stężenia olejku stosowane w zależności od dolegliwości i jej zaawansowania. Do dyspozycji są stężenia: 4%, 5%, 10%, 20%, 40% w opakowaniach 10 ml i 30 ml. Im większe stężenie tym silniejsze działanie i tym droższy olejek. Najmniejsze stężenie, czyli olejek z konopii z CBD 4% pojemności 10 ml kosztuje 130 zł, a taka sama wielkość najwyższego stężenia, czyli 40% kosztuje 890 zł.
Olejki nie są najtańsze, ale moim zdaniem są absolutnie warte swojej ceny. Zrobiły dla mnie sto razy więcej przez rok, niż leki produkowane przez koncerny farmaceutyczne przez ostatnie 25 lat, na które wydałam potworne pieniądze.
Dla porównania: tryptany, które brałam kosztują od ok 60 zł do nawet ponad 300 zł za opakowanie 6 sztuk tabletek, które to opakowanie „schodzi” trakcie dwóch, trzech dni ataku. A ataków bywało nawet kilka w miesiącu. Łatwo się domyślić ile pieniędzy na to szło. Nawet nie chcę tego liczyć, bo boję się, że wyliczę, że za równowartość leków przeciwbólowych na migrenę (które jak przypomnę rzadko pomagały) mogłabym już mieć dom z farmą w Portugalii 🙁
W sklepie Goodplant dostępne są także żele z CBD (chłodzący i rozgrzewający), które mają działanie przeciwzapalne i przeciwbólowe. Stosuje się je na nadwyrężone po treningu mięśnie, na stłuczenia, skręcenia itp. Dostałam oba do przetestowania i jak tylko będzie dobra okazja dam znać jak się sprawdziły! Szkoda, że nie znaliśmy ich w czasie naszej wędrówki po Camino…
♥
Tak wygląda moja historia.
Mam nadzieję, że olejek z konopii z CBD nadal będzie na mnie działał i że wraz z upływem czasu będzie z moim zdrowiem coraz lepiej.
Opisane tu rezultaty są moim subiektywnym doświadczeniem. Nie daję gwarancji, że tak samo zadziała na Was lub Waszych bliskich. Ale po tym wszystkim wiem jedno: że warto próbować wszystkiego, łapać się każdej deski ratunku.
Dlatego na końcu jeszcze raz proszę – jeśli znacie kogoś, komu mógłby się przydać ten wpis, to koniecznie udostępnijcie! Tak jak pisałam wcześniej – nigdy nic nie wiadomo, a może ta informacja zmieni komuś życie i świat.
Last but not least!
Jest jeszcze jeden aspekt tej zmiany, który bardzo mnie cieszy, a mianowicie dzięki przejściu na olejki jestem o krok bliżej do zero waste! Teraz stosuję olejek w szklanej buteleczce ze szklaną pipetą i tyko korek jest niestety plastikowy i gumowy tłok pipety. Wcześniej produkowałam bardzo dużo śmieci po lekach – opakowań i blistrów z połączonego plastiku i metalu.
Jestem ciekawa, czy kiedykolwiek wcześniej słyszeliście o olejkach i produktach z konopii z CBD? Piszcie w komentarzach na dole!
A jeśli mielibyście jakieś pytania odnośnie mojej kuracji, to śmiało 🙂
MIŁEGO DNIA I DO PRZECZYTANIA! LISIA KITA
A jeśli podoba Ci się u nas na blogu to zostańmy w kontakcie!
- Zapisz się na newsletter, aby otrzymywać powiadomienia o nowym wpisie na email.
- Polub nasz fanpage i obserwuj na Instagramie – to dla nas sygnał, że dobrze Ci się czytało
- A jeśli tak było, to będzie nam super miło, jeśli zostawisz dwa słowa w komentarzu na dole. To nam daje ogromną motywację do pisania! A poza tym, chcemy Cię poznać, zamiast pisać do nie wiadomo kogo <3
zajrzyj i polub nas na: facebooku !
obserwuj nas na: instagramie !