Recenzja: Książka „Jadłospisy odżywcze”. Pyszne i zdrowe jedzenie prościej niż prosto
To ja od razu powiem na początku co myślę. Moim zdaniem książka „Jadłospisy odżywcze” to pozycja obowiązkowa dla każdego. A przynajmniej dla wszystkich tych osób, które w chociaż minimalnym, tycim – tycim stopniu przykładają uwagę to tego co jedzą lub chciałyby jeść zdrowiej, lepiej, ale nie bardzo wiedzą od której strony ugryźć temat.
Kiedy odezwała się do nas Agnieszka Żłobińska z propozycją podesłania egzemplarza recenzenckiego i napisała nam o tej książce – co, jak i po co, to powiem szczerze – byłam kupiona już samą ideą. Zareagowałam entuzjastycznie, bo wiecie – książek (a zwłaszcza promujących weganizm i tak dobre rzeczy) oraz przygód nie odmawiam! 😉 Pozostało czekać na przesyłkę.
Kiedy w końcu dotarła, byliśmy zachwyceni. Mam przeczucie, że „Jadłospisy odżywcze” to książka, która spędzi z nami sporo czasu 🙂 Nota bene, pierwszy raz widziałam u Wilka takie zainteresowanie i entuzjazm w kontakcie z książką kucharską 😀 Z ogromną przyjemnością polecam Wam ją dalej!
„Jadłospisy odżywcze”. Książka kucharska zupełnie inna niż wszystkie.
Autorami książki „Jadłospisy odżywcze” jest rodzeństwo Agnieszka i Mateusz Żłobińscy, którzy prowadzą bloga Salaterka (koniecznie zajrzyjcie – kopalnia świetnych treści!). Jak można przeczytać we wstępie książki o historii jej powstania, lata temu oboje wpadli w koleiny, które na pewno wielu z Was zabrzmią znajomo… Czyli zamknięte koło: praca, wieczny brak czasu, złe odżywianie, zmęczenie, brak chęci i siły, nadwaga itp itd. Oboje powiedzieli temu „nie”. To był początek całej historii, resztę przeczytacie w książce. A efektem całego procesu zmian i ewolucji są Ci piękni ludzie, których widzicie na obrazku powyżej, blog, pierwsza książka Mateusza, czyli „Dieta odżywcza”oraz druga książka, o której właśnie mówimy, czyli „Jadłospisy odżywcze”.
Agnieszka i Mateusz stworzyli książkę (jak sami piszą), dokładnie taką jakiej potrzebowali na początku swojej drogi, pogubieni w rozmaitych wytycznych dotyczących aspektów żywienia. Siostra odpowiada za opracowanie tych wszystkich pyszności, a brat za pieczołowite wyliczanie wszystkich cyferek.
Jakie są więc „Jadłospisy odżywcze”?
Ta pozycja, w przeciwieństwie do innych książek kucharskich, które dziś przypominają bardziej duże albumy w twardych oprawach z artystycznymi zdjęciami (które też uwielbiam i mam ich sporo! 🙂 ), jest przede wszystkim praktyczna i piękna w swojej użyteczności. Gdy ją przeglądam, to mam wrażenie, że nastawiona jest na cel jakim jest działanie z największą możliwą prostotą. Widać, że jest przemyślana w każdym calu.
- Książka zawiera rozdziały z mnóstwem rzeczowych porad około żywieniowych podanych w krótkiej i zwięzłej formie, która nie przestraszy nawet kompletnego laika oraz rozdziały z przepisami na śniadania, przekąski słodkie, obiady, przekąski słone i kolacje
- Przepisy są tak opracowane, aby jedząc zalecane pięć posiłków, dostarczyć organizmowi odpowiednią ilość składników odżywczych, witamin, mikroelementów i nie tylko
- Każdy przepis ma wersję dla diety 1500 i 2000 kcal, a wszystkie przepisy w danej grupie mają taką samą kaloryczność
- Poszczególne przepisy można komponować w jadłospisy w setkach konfiguracji za każdym razem otrzymując pełnowartościowe zbilansowane zestawy
- Wszystkie przepisy są wegańskie, bezglutenowe i bez cukru
- Każdy przepis składa się z: receptury podanej w formie obrazkowej (świetna sprawa na wspólne gotowanie z dziećmi i wdrażanie ich w tajniki sztuki kulinarnej i sztuki zdrowego odżywiania!), apetycznego zdjęcia samej potrway (nie cierpię przepisów bez zdjęcia w książkach kulinarnych – macie tak? 🙂 ) oraz dokładnej rozpiski, jakich niezbędnych składników i w jakiej ilości dostarczamy organizmowi wraz z daną potrawą. To jest absolutny sztos!
- Dzięki prostej graficznej formie receptury, każdy przepis wydaje się prosty do zrobienia i nie zniechęca
- Książka ma mały format i wydana jest w formie kołonotatnika (za którym to rozwiązaniem ze względów estetycznych niekoniecznie przepadam, ale na pewno jest bardzo użyteczne) dzięki czemu jest po prostu bosko wygodna. Dla nas to jeszcze jedna zaleta – dzięki temu książka ta idealnie nadaje się, żeby zabrać ją ze sobą na działkę czy w podróż, w trakcie której zamierzamy sami gotować
Podsumowując – „Jadłospisy odżywcze” polecam gorąco zarówno osobom początkującym, które myślę, że bezboleśnie wprowadzi w świat zdrowszego i smaczniejszego życia, jak i tym, którym zdrowa dieta nie jest obca. Ja nie jem mięsa od 26 lat, a mimo tego dowiedziałam się wielu nowych rzeczy. Oczywiście z największym zainteresowaniem studiuję listy składników odżywczych – wreszcie ktoś odwalił za mnie czarną robotę i to wszystko wyliczył! 😀
Jeśli nie wiecie od czego zacząć lub chcecie sobie wszystko poukładać w głowie i w kuchni, ale przede wszystkim jeść lepiej, zdrowiej i odżywiać się w miejsce pochłaniania przypadkowych i niekoniecznie wartościowych rzeczy, to to jest wasz elementarz. Od teraz ktokolwiek zada mi pytanie „jak zacząć” lub będzie marudził, że „to takie skomplikowane” to odeślę go prosto do tej książki. Amen.
Książkę „Jadłospisy odżywcze” możecie kupić w przedsprzedaży wchodząc na tę stronę.
Jakie są Wasze ulubione książki kucharskie? 🙂
Jeśli podoba Ci się u nas na blogu to zostańmy w kontakcie! Wesprzyj nas – polub nasz fanpage i zaobserwuj na Instagramie. Daj nam sygnał, że czytasz i się podobało, a nam motywację do pisania. Będzie nam bardzo miło! ? <3
zajrzyj i polub nas na: facebooku !
obserwuj nas na: instagramie !
MIŁEGO DNIA I DO PRZECZYTANIA! LISIA KITA
A co myślę o Nowej Jadłonomii?
Recenzja: Marta Dymek „Nowa Jadłonomia. Roślinne przepisy z całego świata”