Dzień dobry!
Pora na podsumowanie miesiąca 🙂
Lipiec minął nam dosyć leniwie i bez większych ekscesów i jak zwykle staraliśmy się spędzać jak najwięcej czasu na łonie natury. Zobaczcie co się u nas działo 🙂
Co się działo się u nas w lipcu?
Wolne dni na wsi
W lipcu większość wolnych dni spędzaliśmy w naszym domku na działce na wsi. Tego miesiąca przyjmowaliśmy spo ro gości – przyjaciół, znajomych, rodzinę, sąsiadów lub chilloutowaliśmy się we własnym towarzystwie. Było mnóstwo rozmów, było zbieranie jeżyn, spacery, mizianie psów i gapienie się w niebo. Poza tym ciągle coś nowego na działce robimy, malujemy, poprawiamy, więc robi się małymi krokami coraz ładniej i ładniej :)Co nie znaczy, że widać koniec – bynajmniej! W miejsce jednej zrobionej rzeczy rodzi się pięć nowych i trzy kreatywne pomysły 😀
Spacer po Warszawie
Wyprowadziłam się z Warszawy dekadę temu. Bywam regularnie pozałatwiać różne rzeczy. Nie tęsknię 🙂 Za to ostatnio z Wilkiem zaczynamy ją zwiedzać, to nasze dawne miasto, kawał przeszłości. Miło jest wspominać, podziwiać jak się zmienia Warszawa i cieszyć się nią z perspektywy oka turysty. Bardzo ciekawe combo – wspominać i odkrywać nowe na raz!
W lipcu zrobiliśmy sobie spacer połączony z szukaniem skrzynek od Placu Zamkowego, który obejrzeliśmy sobie (po raz pierwszy w życiu! :D) z wieży Kościoła św. Anny, przez Wisłę, Pragę, Park Praski i z powrotem.
Widok z wieży św. Anny jest przepiękny, wręcz pocztówkowy, jeśli Was tam jeszcze nie było, to polecam gorąco. A kiedyś lata temu, wspinałam się często po tych schodach nigdy nie docierając na górę, tylko kończąc niżej na kultowych pokazach slajdów podróżniczych 🙂
W Parku Praskim za to wspominaliśmy z Wilkiem dziecięce emocje na widok wielkiego napisu ZOO :), wybiegu dla miśków i odwiedziliśmy moją najukochańszą na świecie metalową żyrafę!
Powłóczyliśmy się po starej Pradze, która jest jedną z moich dzielnic z przeszłości, odkrywając mnóstwo smaczków, takich jak stare kamienice, pomnik kapeli warszawskiej, poniemiecki bunkier, Anioły na Ząbkowskiej czy świetny zielony skwerek – ogród z ogromnymi hotelami dla owadów 🙂
Praga zmienia się niesamowicie z prędkością światła! Aż człowieka łapie nostalgia za czasami, kiedy trzeba było wiedzieć gdzie i kiedy można po Pradze chodzić, żeby nie dostać w łeb , albo i gorzej 🙂
Wycieczka rowerowa nad Zalew Sulejowski plus Spała
W jeden z weekendów zrobiliśmy sobie większy wypad z działki na rowery. Większy, bo jeździliśmy nie po bliższej lub dalszej okolicy, tylko podjechaliśmy autem aż nad Zalew Sulejowski.
Co do części wycieczki nad Zalewem mam nieco ambiwalentne odczucia. A wiedzcie, że w moim osobistym rankingu każda wycieczka jest super i lepsza niż siedzenie w domu. Ale akurat Zalew Sulejowski (przynajmniej na tym kawałku, który zobaczyliśmy) jakoś mnie szczególnie nie zachwycił. To chyba kwestia energii miejsca, która była dla mnie bardzo hmm… płaska. Po prostu czułam, że nie jest to miejsce stworzone przez naturę, tylko człowieka, a dodatkowo trafiliśmy też na imprezowe zakątki, które dodatkowo wzmocniły to odczucie 🙂
Oprócz tego, sama trasa rowerowa też nam nie pozwoliła zanadto cieszyć się lasem, bo okazała się walką z piachem i wertepami. Nie spodziewałam się tego dnia większych wygibasów, raczej relaksacyjnej jazdy, a że ja akurat miałam do dyspozycji tylko mały, składany rower miejski to więcej było walki aby pozostać w siodle, niż przyjemności 😉
W drugiej połowie dnia przerzuciliśmy się do pobliskiej Spały, która jest uroczą mieściną z carską historią w tle. Byliśmy tam już drugi raz i za każdym razem bardzo milo nam się tam spaceruje wśród zabytków.
Na sam koniec dnia wracając na działkę wybraliśmy się jeszcze po drodze na zamek w Inowłodzu, gdzie trafiliśmy na wernisaż wystawy fotografii, malarstwa i rzeźby. A jakby tego było mało, to okazało się, że tego wieczoru na zamku jest jeszcze Wędrowny Festiwal Filharmonii Łódzkiej Kolory Polski z koncertem folkowym – totalnie w naszym klimacie! Dwa razy nie daliśmy się prosić i oczywiście zostaliśmy 🙂 Rozbiliśmy nasze koczowisko na trawie pod mostem zwodzonym do zamku, blisko sceny, widoczność prima sort (dzięki Ci Kankenie za podkładkę pod tyłek!). Jako pierwszy grał Babra Band z Węgier, a potem wjechała polska kapela Timingeriu z repertuarem pieśni cygańskich, bałkańskich i żydowskich. Było cudownie – ogień, moc i wibracje!
Z wartych odnotowania rzeczy: Nigdy nie kupujcie rodzimej oranżady z Inowłodza jeśli wam życie miłe. Z braku lepszych opcji kupiliśmy to coś na kiermaszu przy koncercie. Ojoj… przepraszam wszystkich inowłodzan (?) i wszystkich, którzy darzą ten lokalny przysmak pozytywnymi uczuciami lub sentymentem, ale to było chyba najgorsze co w życiu piłam… Lista składników ma kilometr i brzmi jak skład dachu z azbestu, a smak nas oboje po prostu powalił sztucznością. Standardowe jaskrawoniebieskie oranżady ze sklepów (o których myśleliśmy, że już gorzej być nie może) to przy tej napoje z wyższej półki i mogą się na niej schować 😀 Nie mieliśmy nic innego do picia, ale nie zmęczyliśmy ich, zresztą autentycznie bałam się tego pić 😀
Wrotki i spotkanie z przyjaciółkami
Z lipcowych wydarzeń z kronikarskiego obowiązku odnotowuję jeszcze trzy powyższe rzeczy.
W ramach poszukiwań formy ruchu, która pozwoliłaby mi więcej się ruszać, a jednocześnie się tym cieszyć, wpadłam na wrotki. Jako, że całkiem lubię jeździć na łyżwach. Na swoje imieniny, które wypadają w lipcu zażyczyłam sobie więc wrotki i zaczęłam się uczyć jeździć 🙂 Póki co, bardzo mi się to podoba i z każdym kolejnym razem robię coraz większe postępy. Trzymajcie kciuki!
W lipcu spotkałam się też z przyjaciółkami w Warszawie. Ciekawe są te spotkania, bo każda z nas na ten moment jest życiowo w zupełnie innej bajce i czasami czuję się jakbym grała w serialu 😀 Poza tym, w tym miejscu nie polecam wam Green Cafe Nero w Pałacu Kultury. W większości innych lokalizacji jest super, a tu? Zaprzeczenie idei – nieprzytulnie, nieciekawie i mocno sfatygowane. Wyjątek potwierdzający regułę.
To tyle podsumowania, a tymczasem…
zapraszam na:
• migawki w postaci fotokolażu początku wpisu
• a poniżej wpisy z bloga, które pojawiły się w zeszłym miesiącu:
co się działo w lipcu na places and plants?
poprzedni miesiąc:
MIŁEGO DNIA I DO PRZECZYTANIA! LISIA KITA
A jeśli podoba Ci się u nas na blogu to zostańmy w kontakcie!
• Zapisz się na newsletter, aby otrzymywać powiadomienia o nowym wpisie na email.
• Polub nasz fanpage i obserwuj na Instagramie – to dla nas sygnał, że dobrze Ci się czytało
• A jeśli tak było, to będzie nam super miło, jeśli zostawisz dwa słowa w komentarzu na dole. To nam daje ogromną motywację do pisania! A poza tym, chcemy Cię poznać, zamiast pisać do nie wiadomo kogo <3