Dzień dobry!
Pora na podsumowanie miesiąca!
Maj w tym roku nam się podzielił na dwie różne części. Kawałek maja w Polsce i kawałek w Portugalii. Oczywiście pierwsza cześć w Polsce była w dużej mierze odliczaniem dni do części drugiej w Portugalii 😉 Co nie znaczy, że nic się nie działo! Ale o tym niżej 🙂
Nie mniej jednak nie da się ukryć (i wcale nie zamierzam zresztą ukrywać), że druga połowa miesiąca z Portugalią w roli głównej jest najlepszą częścią maja 😀 Tym bardziej, że dla mnie i podróż i Portugalia (czyli na ten moment ulubiony kraj na Starym Kontynencie) to po prostu takie 2 w 1 życiowych dobroci 😉
Zamykam maj we wpisie, wspominam i ciężko mi uwierzyć, że miesiąc temu było jeszcze tak chłodno i deszczowo 🙂 No ale, nareszcie jakieś sensowne temperatury są w Polsce! 🙂 Tak, tak ja z tych co się cieszą – 32C to tak akurat dla mnie, chodzi sobie wiatraczek i jest mi bardzo przyjemnie, optymalnie wręcz 😀 Nareszcie moje ciało jest w komforcie termicznym, rozluźnieniu i nic nie muszę na siebie zakładać – nawet wieczorami i w nocy. Rzadkość. Przydałby się tylko deszcz nocami, bo susza… Brak wody dla roślin i zwierząt :/
Tu apel mam – uwaga!
Jeśli macie najmniejszy choćby ogródek, działkę, skrawek balkonu itp itd to koniecznie wystawcie poidło dla ptaków i jakąś miseczkę z wodą dla dzikich zwierzątek. Najlepiej dość szeroką i płaską, tak, żeby jeże mogły sięgnąć do wody. Jeśli wasz teren jest ogrodzony to wystawcie miskę za bramę. Możecie uratować życie! Bo o ile bez jedzenia można przetrwać dłużej, to odwodnienie nie bierze jeńców.
Dla Was też coś mam! Przypominam mój eliksir życia na upały, czyli zimny napój z hibiskusa – jest cudownie orzeźwiający i bardzo zdrowy, także spokojnie można go pochłaniać w ilościach hurtowych 😀 No i o niebo lepszy wybór niż gazowane napoje w plastiku (fu…) Polecam gorąco (sic!) A na obiad wegański chłodnik 🙂
https://placesandplants.com/napoj-z-hibiskusa-na-egipskie-upaly/
https://placesandplants.com/chlodnik-botwiny-oczywiscie-weganski/
co działo się u nas w maju ?
Majówka – działka na wsi i rowery
Jako że w Portugalii czekały na nas aż trzy tłuściutkie tygodnie, to zmuszeni byliśmy ze względów finansowo – czasowo – urlopowo – logistycznych odpuścić sobie jakiś większe hulanki na majówkę. Co oczywiście nie znaczy, że zostaliśmy w domu 😉 Oczywiście wybyliśmy na łono natury, czyli do domku na wsi 🙂
Na działce posadziliśmy trochę nowych roślin oraz zainaugurowaliśmy sezon wycieczkowo – rowerowy. Dzięki temu odkryliśmy piękne części Puszczy Stromieckiej, do których wcześniej nie mieliśmy okazji zaglądać, bo z działki z buta jest w te rejony po prostu za daleko. Wycieczka była super, uwielbiam odkrywać nieznane lądy, nawet jeśli znajdują się rzut beretem od domu!
Summa summarum przejechaliśmy 40 km, co uważam za przepiękny wynik godny zapisania w annałach, biorąc pod uwagę, że była to pierwsza trasa od zeszłego roku. Mój tyłek dostał porządnie w tyłek i bolał mnie epicko. Nie mam na nim praktycznie żadnej amortyzacji w postaci tkanki tłuszczowej i wszystkie siodełka są dla mnie torturą 🙂 Jeśli znacie jakieś naprawdę dobre, mięciutkie i szerokie siodełko, które możecie polecić, to dosłownie żywcem ozłocę! 😀
Po drodze poznaliśmy kolejny dąb – zabytek przyrody. Kolejny miesiąc i znowu „przypadkiem” dąb ( w zeszłym miesiącu poznaliśmy Upartego Mazura). One mi się naprawdę zaczynają narzucać (pomijając pokaźny okaz za oknem) 😀 Najwyraźniej muszę się zagłębić w symbolikę dębu, bo ewidentnie jest tam dla mnie jakaś pomocna informacja. Napotkany przez nas na wycieczce to dąb szypułkowy imienia Tadeusza Kościuszki. Na tablicy widnieje taki oto cytat Tadeusza: „Obywatel, który chce szczycić się być dobrym Polakiem, powinien poświęcić wszystko dla Ojczyzny i być zawsze ludzkim sprawiedliwym”. Mocne. Ciekawe na ile aktualne. Co o tym sądzicie? Mam na myśli oczywiście fragment o poświęcaniu wszystkiego dla Ojczyzny.
W międzyczasie zrobiliśmy sobie piknik w lesie, gdzie między innymi odkryłam jakie urocze są kwiaty czarnych i czerwonych borówek! Spędziłam chyba z godzinę zafascynowana leżąc w tych krzewinkach, nie zważając na kleszcze i inne stwory, gadając do siebie z zachwytu i robiąc zdjęcia w makro. Naszły mnie z tej okazji nawet filozoficzne przemyślenia – może nawet napiszę coś więcej na ten temat. Po tym wypadzie tak mnie naszło, że fajnie było by się przejechać gdzieś na cały weekend z noclegiem w namiocie 🙂
Drezdenko i rzepakowe pola
W maju, nieco okrężnym tropem w drodze do Poznania, wywiało nas też na chwilę na rzadko odwiedzane zachodnie rejony Polski. W województwie lubuskim nie byłam chyba… nigdy? Przespacerowaliśmy się po Drezdenku, które urzekło mnie architekturą. Zdecydowanie musimy wpisać sobie zachodnią Polskę do podróżniczych planów! Poza tym trafiliśmy na najlepszy czas – kwitnienia rzepaku! Jak wiadomo Wielkopolska i okoliczne województwa mają z rzepakiem wiele wspólnego, więc momentami po prostu płynęliśmy autem przez żółte morza. Coś pięknego! Co roku obiecuję sobie sesję w rzepaku i co roku zaskoczona przegapiam temat…
Spotkanie dla twórców internetowych – Influencer Live Poznań 2019
W kolejny weekend maja wyruszyliśmy do Poznania na Influencer Live Poznań 2019 (dawniej Blog Conference Poznań). W kilku słowach dla tych, co nie wiedzą co to za licho: jest to jedno z największych spotkań / konferencji dla twórców internetowych w Polsce. Świetna sprawa – dwa dni napakowane wiedzą, inspiracją i motywacją do działania plus spotkania i networking z tymi, których czytamy i/lub oglądamy w sieci, z markami, ze specjalistami.
To już nasz trzeci raz na tym wydarzeniu, które ja osobiście uwielbiam przede wszystkim za atmosferę całokształtu i poziom merytoryczny. Jest co prawda w moim przypadku jeden niezmienny efekt uboczny, a mianowicie: spuchnięta głowa od bombardowania wiedzą!
Za każdym razem jak już wydaje mi się, że zaczynam ogarniać, okazuje się, że to początek 😀 To bezcenne uczucie, kiedy błądzisz w ciemnym, gęstym lesie wiedzy, wytycznych, wskazówek, rad i nagle po kolejnym zastrzyku wiedzy, wydaje Ci się, że już widzisz małe światełko na końcu tej drogi. Chwytasz się go, idziesz w jego stronę i myślisz, że – hurra – w końcu zaczynasz sklejać! Jest gdzieś koniec tego lasu, teraz już wszystko zacznie się układać jak puzzle – te klocki w końcu zaczną tworzyć jakiś fajny obrazek i sensowną całość. Pełen optymizmu dochodzisz do światełka i okazuje się, że to była tylko świecąca dupa świetlika, który siedzi sobie nonszalancko w najciemniejszym zakątku ciemnego, gęstego lasu wiedzy. I właśnie ją zgasił, gdy Cię zobaczył. I teraz znowu jesteś w dupie – tylko głębiej 😀 Taka metafora mnie naszła… 😀 Inaczej mówiąc, jak to już odkrył Sokrates jakiś czas temu „Wiem, że nic nie wiem”.
Na ILP poznaliśmy się też z Kasią i Łukaszem z kanału PodróżoVanie, których oglądamy i którym kibicujemy prawie od początku ich przygody. A przede wszystkim dzięki którym tak właściwie znaleźliśmy się w Portugalii! Dzięki opisaniu mojego zakochania w Saharze wygrałam na ich kanale konkurs, w którym nagrodą był pobyt w apartamencie w Algavre 🙂 Niesamowicie się życie plecie… Świetne spotkanie i cieszymy się, że udało nam się poznać w realu 🙂 A od siebie dodam, że strasznie śmieszne uczucie spotkać na żywo z ludzi, których się ogląda na YT , rozmawiać z nimi i wchodzić do ich vana, który zna się na pamięć – jakbym właziła do telewizora! 😀
Trzy tygodnie w Algarve!
No i wreszcie – last but not least!
Trzy tygodnie (z tygodniowym hakiem w czerwcu) włóczęgi po Algarve, czyli południowej części Portugalii!
No co ja mogę powiedzieć – było cu – do – wnie. Portugalia jest dla mnie aktualnie najlepszą miejscówką w Europie. Ma wspaniałe zabytki, niesamowitą historię, jest przepiękna, jest cudownie oldschoolowa, nie za duża, nie za mała, bardzo spokojna (to już chyba jest energia zen 😀 ), całkowity brak spiny i luz, życzliwi ludzie i wspaniały klimat. Jakby chcieć opisać Portugalię czynnością, to byłaby to medytacja, albo sączenie espresso na leżaku z widokiem na ocean przy ciepłej, słonecznej pogodzie 🙂 Naprawdę – ja po prostu fizycznie czuję jak mi się w Portugalii harmonizuje energia 😀
Początek naszego pobytu spędziliśmy w południowym Algarve. Pierwsze dwa dni pobytu spędziliśmy w Faro, potem przenieśliśmy się na kilka dni w pobliże Lagos (ale zamieszkaliśmy na ekofarmie w interiorze). Potem na dobry tydzień pojechaliśmy nad Atlantyk na zachodnie wybrzeże Algarve do Carrapateiry. Ostatni tydzień znowu mieszkaliśmy na południu, w Carvoreiro, w naszym przepięknym wygranym dzięki PodróżoVanie i WingXperiences apartamencie 🙂
Oczywiście cały czas eksplorowaliśmy Algarve, bo na całe trzy tygodnie wynajęliśmy auto. Mimo tego, cały rejon na wschód od Faro pozostał nietknięty naszą stopą, więc mamy po co wracać 🙂 Raczej nie będę oryginalna, ale zdecydowanie – hitem Algarve są plaże. I mówią Wam to osoby, które jednak częściej aktywnie zwiedzają, eksplorują i włóczą się po krzakach niż leżą na plaży! 🙂 Plaże Algarve są absolutnie niesamowite – crème de la crème tematu, najwyższa liga, artyzm i potęga Matki Natury w jednym. Kilka z nich na pewno wpadnie do mojego rankingu ulubionych plaż – ex aequo z plażami na Zanizbarze i Andamanach! To chyba mówi samo za siebie 😉
Mam nadzieję, że uda nam się napisać po nich przewodnik na bloga. Jest ich kilkadziesiąt, albo i więcej, zobaczyliśmy – nie wiem teraz – ze trzydzieści? My byliśmy trzy tygodnie, więc mogliśmy sobie urządzić tournée po plażach, ale co jeśli jest się w Algarve tylko tydzień jak to najczęściej bywa? Wtedy wybór odpowiedniej plaży z kilkudziesięciu baaardzo różnorodnych propozycji może przyprawić o ból głowy i zaważyć na stopniu zadowolenia z wyjazdu. Nie mówiąc o tym, że często w niewielkiej odległości od dość turystycznych miejsc czekają mniej znane, prawie, że rajskie plaże!
Poza tym odkryliśmy w Algarve mnóstwo innych ciekawych zakamarków. Na liście ciekawostek, którą też chcielibyśmy naszykować (na wypadek przedawkowania plaż, do czego ja się już zbliżałam, a Wilk miał już chyba gdzieś w połowie wyjazdu ;D ) są takie pozycje jak: prehistoryczne megality, odciski łap prehistorycznego ptaszora, opuszczony (a okazało się, że jednak nie) klasztor, którym przeżyliśmy mrożącą krew w żyłach przygodę, spa z wodami termalnymi, forty, młyny, pałace i kaplice czaszek 😀 Nie ma nudy! 😉
A po powrocie? Szczerze? Głową i duszą jeszcze jestem w Portugalii, żyję na lekkim autopilocie i dopiero powoli zaczynam wracać do normalnego trybu. Ciężko się przestawić… 🙂
raport: #52newthingschallenge
W wyzwaniu #52newthingschallenge skupiamy się na tym aby dokumentować nowe doznania i sięgać po nowe. W tym miesiącu do nowych doświadczeń zaliczam:
14/2019: Poznałam nowy rejon Portugalii, Algarve
15/2019: Zaczęłam pić espresso!
Pewnie większości z Was w tym momencie podjeżdża do góry brew co w tym niesamowitego. Zapewniam, że jest to ciężki szok 😀 Bo ja jestem #teamherbata i kawę całe życie omijam szerokim łukiem! Czasem, raz na ruski rok, wypiję jakieś wegańskie latte z koleżanką na mieście, żałując potem tego wybryku kolejne trzy dni. A w Portugalii zaczęłam pić codziennie espresso, czyli najcięższy kaliber 🙂 Niestety espresso w Polsce to już nie to samo i chyba zostanie to moim portugalskim rytuałem.
16/2019: Spróbowaliśmy nowy owoc – loquat, czyli nieśplik japoński
Tylko spróbowaliśmy, bo zerwaliśmy z drzewa nie wiedząc, czy jest jadalny. Dopiero później sprawdziliśmy, że jak najbardziej 🙂 Sporo go rośnie na dziko, więc to dobra informacja w kwestii pozyskiwania darmowych owoców 😉
17/2019: Widziałam delfiny!
A gwoli ścisłości to widzieliśmy w Portugalii całe płynące stado. W pewnym momencie, jakby w prezencie dla mnie, jeden z delfinów wyskoczył radośnie ponad powierzchnię wody i to brzuchem do góry 🙂 Powiem tak: jak do tej pory, mimo wielkiej chęci, nie mam za dużo szczęścia w kwestii obserwacji zwierząt morskich (może muszę więcej pływać?) Słyszałam, że są na świecie tacy, co dosłownie potykają się co pięć minut o delfiny i traktują je jak ja gołębie w Warszawie. Mi do tego zdecydowanie daleko, toteż dla mnie to było przepiękne i wspaniałe wydarzenie… Niestety nie mamy zdjęć, bo nie mamy aż tak dobrego sprzętu. Zostaje uwiecznione tylko w pamięci.
To tyle podsumowania, a tymczasem…
zapraszam na:
- migawki w postaci fotokolażu poczatku wpisu (aby powiększyć kolaż i obejrzeć zdjęcia w powiększeniu, kliknij prawym przyciskiem myszy i „otwórz grafikę w nowym oknie” oraz powiększ kliknięciem),
- Instagram oraz FB,
- a poniżej wpisy z bloga, które pojawiły się w zeszłym miesiącu:
co się działo w maju na places and plants?
poprzedni miesiąc:
https://placesandplants.com/migawki-miesiaca-kwiecien-04-2019/
A jak Wam minął ostatni miesiąc? Co fajnego zrobiliście / poznaliście / usłyszeliście / spróbowaliście lub jakieś inne “liście”? Dajcie znać komentarzach na dole!
MIŁEGO DNIA I DO PRZECZYTANIA! LISIA KITA
A jeśli podoba Ci się u nas na blogu to zostańmy w kontakcie!
- Zapisz się na newsletter, aby otrzymywać powiadomienia o nowym wpisie na email.
- Polub nasz fanpage i obserwuj na Instagramie – to dla nas sygnał, że dobrze Ci się czytało
- A jeśli tak było, to będzie nam super miło, jeśli zostawisz dwa słowa w komentarzu na dole. To nam daje ogromną motywację do pisania! A poza tym, chcemy Cię poznać, zamiast pisać do nie wiadomo kogo <3