Poznajcie nasze koty! Dziś Dzień Kota, a kto ma kota ten codziennie ma dzień kota! 😉
Dziś mamy Dzień Kota więc to najlepszy możliwy dzień na to, żebyście poznali nasze koty 🙂 U nas Dzień Kota co prawda jest codziennie – wiadomo – koty rządzą, a my tylko zarabiamy na saszetki i zabawki 😉 A tak zupełnie serio, to nie wyobrażam sobie życia bez kotów u boku i zdecydowanie jest to jedna z najlepszych rzeczy jakie przytrafiły mi się w życiu.
Koty towarzyszą mi od dzieciństwa, a konkretnie od dnia, kiedy pewnego razu moi rodzice wrócili do domu z dwójką malutkich kociąt. Od tamtej pory przewinęło się przez moje życie sporo kotów, a jeszcze więcej jeśli liczyć też rozmaite znajdy, którym udawało się znaleźć domy. Wilk za to został zakocony odkąd poznał mnie, ale za to zaraził się tematem w tempie ekspresowym 😉 Na ten moment mieszkają z nami trzy koty.
Lejek
Specjalność: lenistwo, pieszczoty i konwersacje
Lejka znaleźliśmy ponad sześć lat temu pewnego pamiętnego wieczoru pod koniec listopada, kiedy po nieudanej ekstrakcji ósemki musieliśmy na cito udać się do pierwszego lepszego dentysty bo źle się działo w mojej jamie ustnej. Był śnieg, koszmarny mróz, a w nocy miało być minus bodajże 26C czy 29C Pod lokalem, w którym mieścił się gabinet dentystyczny, obok pustej miski stał po brzuch w śniegu biało – rudy kot i darł się w niebogłosy. Weszłam do lokalu, zapytałam tylko, czy to ich kot. Dowiedziałam się, że nie, tylko go dokarmiają, a mieszka od jakiegoś czasu w pobliskim śmietniku. Wyszłam, kota zgarnęłam i zaniosłam Wilkowi do auta, a sama wróciłam na fotel dentystyczny. Panie dentystki wyznały, że spadłam jak z nieba, bo cały dzień myślały co z nim zrobić w związku z nadchodzącą bardzo mroźną nocą i miały już dzwonić, żeby go zabrano do schroniska.
Kot w domu, z przerwami na łapczywe jedzenie, spał praktycznie nieprzytomny prawie dwa dni bez przerwy. Był najwyraźniej kompletnie wykończony i odsypiał za wszystkie czasy. U weterynarza kota oceniono ma mniej więcej 4 lata.
Imię Lejek dostał po opcji siusiania w doniczki, bo logicznie ziemia była tym, co znał z podwórka (kamienie w doniczce i niemożność grzebania w ziemi rozwiązały problem) oraz dodatkowo po chodzeniu w „lejku” na głowie po kastracji.
Lejek jest największym pieszczochem jakiego można sobie wyobrazić. Nigdy nie ma dość leżenia na kolanach, głaskania, drapania i miziania. Jest całkowicie towarzyski, przychodzi nawet do obcych osób. Oprócz tego jest bardzo rozmowny i ciągle gada – można sobie porozmawiać i najwyraźniej jest to rozmowa, bo wyraźnie intonuje różne dźwięki i odpowiada na zadawane pytania 🙂 Oprócz tego jest typowym leniwym śpiochem, który jedyne co robi z przyśpieszeniem to wciąga michę 🙂
Pchełka
Specjalność: survival
Pchełka, jako kociak pojawiła się wraz ze swoją mamą niecały rok później na naszym osiedlu. Coś się musiało wydarzyć, bo obie były straumatyzowane i albo reagowały dziwnie, albo panicznym strachem. Dokarmialiśmy je, ale ludzie wysypywali też suche jedzenie, co zdecydowanie nie jest dobrą opcją dla 3 – miesięcznego kota, albo co gorsza resztki typu ostre kości kurczaka. W końcu zawzięłam się i udało mi się je złapać.
Tak jak przypuszczałam, w/w jedzenie się zemściło i mała kocia była całkowicie zapchana, miała całkowitą koprostazę. Kocia wylądowała u jednego, potem drugiego i w końcu trzeciego weterynarza. Stan okazał się tak poważny, że rozpoczęła się walka o życie. Kot wylądował w szpitalu na dłuższy czas, miał kilka zabiegów usuwania mas kałowych pod narkozą, kroplówki, leki. Nadszedł moment, kiedy sugerowano mi u dwóch weterynarzy eutanazję i dawano +- 5% szans na przeżycie kota. Intuicja kazała mi walczyć i udało się. Zmiany, które powstały w tamtym okresie mogą wciąż się w każdej chwili odezwać, ale Pchełka żyje. Oczywiście szpital pogłębił jej traumy i nie ufa nikomu oprócz mnie, nie spoufala się z innymi, a głaskać i miziać Pchełkę mogę tylko ja. Zawsze jest też czujna, czy nic nietypowego się nie dzieje, czy nie ma jakiejś pułapki lub zasadzki – survival kot 🙂 Przy próbach złapania jej na najzwyklejszą czynność jak choćby podanie leku, czy pójścia do weterynarza jest oczywiście panika. Mama Pchełki znalazła dom w dalszej rodzinie.
Imię Pchełka dostała po imponującej ilości pcheł, którą na niej znaleźliśmy. To był rekord, a widywałam już wcześniej mocno zapchlone koty.
Poza tym wszystkim Pchełka ma świra na punkcie laserowej kropki oraz wszelkich gumek, które kradnie i po wybawieniu się i zamordowaniu ich minimum szesnaście razy po prostu pożera. Recepturki, gumki do włosów, silikonowe gumki do roślin – wszystko trzeba chować. Zdarzyło mi się ją nakryć na przeszukiwaniu szafki nocnej w poszukiwaniu gumki, a nawet na ściągnięciu mi gumki z kucyka w nocy!
Paciaciak
Specjalność: polowanie i bójki
Paciaciak trafił do nas jako trzymiesięczny kociak z Facebooka i jest u nas dwa lata. Też był znajdą. Uratował go podobno jakiś Pan, który znalazł go w studzience, czy coś takiego, ogłaszała go wraz z innymi kotami kobieta, ale nikt go nie chciał, bo był praktycznie ślepy. Siedział biedak w małej klatce u weterynarza i dostawał szału, bo miał adhd jak to mały kociak.
Miał powikłania po kocim katarze i stąd jedno oko było jednym wielkim ropniem, a drugie wyglądało ciut lepiej, ale też źle. Postanowiliśmy go adoptować. Przez kilka miesięcy walczyliśmy z doprowadzeniem jego oka do jakiegokolwiek stanu, ale koniec końców nie udało się go uratować i trzeba było go usunąć. Na drugim oku ma narośl, przez którą widzi prawdopodobnie tylko troszkę na dole pola widzenia. Mimo tego radzi sobie doskonale i absolutnie bezproblemowo. Co więcej, adhd mu zostało, czym przez pierwszy rok doprowadzał do szału Lejka, bo chciał się z nim bawić 25 godzin na dobę 🙂
Paciaciak miał różne imiona, ale jakoś nic do niego nie pasowało, a to jakoś się dobrze przykleiło – chyba przez antytezę, bo do pierdoły mu daleko 😉
Aktualnie Paciaciak jest mistrzem polowania na wszystko co się rusza, a ulubioną zabawką jest zgnieciona kulka papieru, którą aportuje, a kiedy już ma dosyć to kulkę lub zabawki topi w misce z wodą…
♥
Tak wygląda nasze wesołe stadko, bez którego każdy dzień byłby po prostu pustą i nieznośną ciężkością bytu! 🙂
♥
Adoptuj kota!
Jeśli rozważacie przyjęcie kota pod swój dach, rozważcie wszystko – na dobre i na złe. Jak również to, że oprócz przyjemności są to też obowiązki, oraz to, że kot może zachorować i zobowiązani jesteście go także leczyć i poświęcać swój czas i pieniądze.
Jeśli mimo tego jesteście na tak, to z całego serca apelujemy: nie kupujcie rasowych kotów, nie wspierajcie procederu hodowli, który jest niczym jak tylko chęcią zysku. Ratujcie zwierzęta, które niechciane i niekochane gniją w schroniskach. Oczywiście – nie uratujemy wszystkich, ale temu konkretnemu zwierzęciu ratujemy i zmieniamy cały świat!
Jeśli z różnych względów nie możecie na ten moment pozwolić sobie na przygarnięcie zwierzaka, może możecie wesprzeć je finansowo? Schroniskom i fundacjom w Twojej okolicy każda pomoc się przyda, każda złotówka się liczy. Naprawdę. Wybierz komu i ustaw przelew stały nawet na 1 pln! Choćby symbolicznie. Jak możesz to na 2, 5, 10 lub 50 pln – to koszt batonika, kawy, papierosów, czy ciucha miesięcznie, a satysfakcja z pomocy dużo większa. Nawet 1 pln się liczy – ziarnko do ziarnka… – jeśli tysiąc osób zrobi przelew na 1 pln? A może obejmiesz zwierzaka wirtualną adopcją?
Pamiętajcie też o przekazniu 1% na zwierzęta!
Jedne z miejsc, które mniej lub bardziej regularnie wspieramy, wspieraliśmy i będziemy wspierać:
Jakie Wy macie zwierzaki? Pochwalcie się! Wspieracie jakieś schroniska lub fundacje? Dajcie też znać jak Wam się podoba ten wpis i nasze koty! 😉
Miłego dnia! Lisia Kita