Dzień dobry! ?
Pora na podsumowanie sierpnia!
Kolejny miesiąc wykreślony z kalendarza. To mój drugi miesiąc mieszkania na działce. Cisza, spokój, przyroda, koty, ptaki. Święty spokój. Najlepiej. Z niechęcią myślę o opcji powrotu do miasta, mimo że to już nawet nie Warszawa, tylko małe miasto.
Lato ma się ku końcowi. Mimo, że w kalendarzu jeszcze niby jest, to natura jest nieubłagana – od ponad tygodnia w ramach ćwiczenia bicepsów grabię liście, by każdego kolejnego dnia zacząć zabawę od nowa 😀
A w kolażu mój kolorowy pop – art’owy portret pt. „Letnie myśli z zimnym kompresem na głowie” jakże sprytnie uchwycony w pikselach przez moją ciocię pewnego gorącego sierpniowego popołudnia. Nie wiem co lepsze, czy moja działkowa stylizacja (ciekawe czy w tym momencie miałam na nogach błękitne klapki, czy zielone kalosze…), czy cały obrazek 😀 Ps. Blogerki modowe – strzeżcie się! ;D
co się działo u nas w sierpniu?
Działka – pobyt w domku na wsi
Po dwóch miesiącach pobytu na wsi, a właściwie mocno na jej uboczu, przestawiłam się prawie zupełnie na rytm natury, spokoju i kontemplacji, a wręcz medytacji. Najchętniej nie robiłabym niczego, tylko siedziała lub leżała, patrzyła jak rośnie trawa, szumią drzewa i krzewy, uwijają się owady i ptaki, albo lecą liście z drzewa.
Mimo integracji z naturą i celowym braku bardziej dalekosiężnych planów, udało nam się wyskoczyć w sierpniu na małe wycieczki.
Skansen w Tokarni
W drugi weekend sierpnia pojechaliśmy na ślub i wesele naszych znajomych, które miało miejsce w Skansenie w Tokarni (oficjalna nazwa to Muzeum Wsi Kieleckiej). O ile z zasady nie jestem wielką fanką ślubów i wesel, ani swoich, ani czyichś, to ślub i wesele Magdy i Lutka było bardzo bardzo fajne! Chyba najlepsze na jakim byłam! Raz, że w skansenie, co już daje +100 do wygranej (jeśli ktoś nie wie, to jestem maniaczką skansenów), a dwa, że kompletnie bezpretensjonalne, bez spiny, bez żenujących wygłupów, a za to z pomysłami, uroczym klimatem i pysznym jedzeniem – dla mnie wegańskim! 🙂 Podsumowując – w takie wesela to ja się bawić mogę 😀
Pojechaliśmy tam na cały weekend, aby w niedzielę móc na spokojnie spenetrować cały skansen, bo ten mieliśmy jeszcze nie odhaczony na liście. Bardzo polecamy, bo jest naprawdę przepiękny i bardzo zadbany. Jak blogowe muzy pozwolą to może osobny wpis sklecimy 😉 Choć i tak najfajniejszą przygodą było błądzenie nocą po skansenie w sobotę po weselu szukając wyjścia :))) Nie, nie byliśmy po alkoholu, tylko brama główna była zamknięta i szukaliśmy enigmatycznego bocznego wyjścia, które nam wskazano, a które ewidentnie o tej porze diabeł ogonem nakrył 😉
Poza tym wartym odnotowania jest nasz nocleg na Zamku w Sobkowie 🙂 Piękne miejsce, dopięte prawie na ostatni guzik w klimacie rycerskim, który także lubimy ( z wyjątkiem przaśnej biurkowej lampki u mnie nad łóżkiem, która tym bardziej rzucała się w oczy konkurując z kandelabrami, niczym biust XXL doklejony w fotoszopie 😉 ). Poza tym naprawdę trzymają fason. Dekoracje w klimacie, budzą nas konie za oknem, w karczmie na śniadaniu panie kelnerki obsługują w strojach chłopek, leci średniowieczna muzyka. Bardzo przyjemnie, chętnie zawitam ponownie!
Noc perseidów
W sierpniu w Polsce tradycyjnie jest dobry moment na oglądanie perseidów, czyli meteorów aka spadających gwiazd. W tym roku podobno było szczególnie super sprzyjająco ze względu na dwie rzeczy: nów księżyca oraz idealnego dla nas w Polsce momentu przejścia Ziemi przez ten rój meteorów. Punk szczytowy przypadał w noc z 12 na 13 sierpnia.
Tejże nocy uzbrojeni w wiedzę, leżaki, koce, szklaneczki z orzechówką i listę marzeń zalegliśmy późnym wieczorem ułożeni w stronę północną. Odszukaliśmy Gwiazdozbiór Perseusza i Gwiazdozbiór Kasjopei, bo tam perseidy miały śmigać i zapadliśmy w oczekiwanie umilając sobie ten czas orzechówką i rozmową. Noc była idealna, bezchmurna, widoczność ostra jak żyleta. Na początku nic się nie działo. A potem… zaczął się spektakl. Jedna po drugiej zaczęły przecinać niebo mniejsze i większe Perseidy. Kilka trafiło nam się naprawdę tłustych, które narysowały gruby świetlisty ogon, a my na ich widok kilkukrotnie aż podskoczyliśmy z okrzykiem na leżakach 🙂 W ciągu bodajże godziny doliczyliśmy do 21 Perseidów i zawinęliśmy się do chaty – niech no tylko te 21 marzeń się spełni 😉
Przy okazji, postanowiłam znowu spróbować zmierzyć się z tematem kosmosu, który to napawa mnie nabożnym lękiem człowieka pierwotnego, co to nawet wyobrazić sobie tego nie potrafi. Jak to wszystko działa… Sięgnęłam po czekająca na półce książkę „Wszechświat na twojej dłoni” Christophe Galfarda. Dużo sobie po niej obiecuję, ale na razie widzę, że chyba im więcej wiem tym gorzej 😀
Spacer po bajkowym lesie
15 sierpnia, czyli dzień wolny i świąteczny poszliśmy z Wilkiem uczcić po naszemu, czyli do lasu. Nie daleko, ale i nie blisko od mojej działki w lesie mam swój ulubiony bajkowy sosnowy lasek, który lubię odwiedzać. Jest cały porośnięty dywanem różnych gatunków mchów i gdy padają przez drzewa promienie słońca, to wygląda to naprawdę przepięknie. Zdjęcia nawet w połowie nie oddają jego urody. Jest tam największe mrowisko jakie kiedykolwiek widziałam w lesie. Poza tym zawsze jest tam coś ciekawego – a to grzyby, a to ciekawe stworzonka. Myślę, że mieszkają tam elfy, wróżki i skrzaty. A dodatkowo – całkiem niedaleko odkryłam kurkowe miejsce 🙂
Wycieczka rowerowa w okolicach Warki
W kolejny weekend wybraliśmy się z Wilkiem na wyprawę rowerową w okolicach Warki, a w połowie trasy umówiliśmy się ze znajomymi, w kręgach geocaching’owych znanymi pod nazwą Mroczne Kosy 🙂 Zrobiliśmy 38 km z czego lwią część przedzieraliśmy się najpierw przez piachy w rozkopanej drodze, a potem przez typowo malownicze mazowieckie piaski. Jakby ktoś potrzebował trasy off – roadowej na rower, to służymy 😀 Za to nigdy sucha buła z pomidorem mi tak nie smakowała na pikniku jak po tych zmaganiach z piachem! Za to najlepszym punktem wyprawy zdecydowanie jest całkiem przypadkowe odkrycie nad Pilicą starego ohelu, czyli żydowskiego grobowca. Jest to ohel cadyka Izraela Icchaka Kalisza, który w 1829 roku osiedlił się w Warce zapoczątkowując tutejszą dynastię chasydzką. Więcej informacji w opisie skrzynki geocaching’owej „Kirkut i ohel wareckiego cadyka”, którą od razu założyliśmy.
Z wizytą we Dworze
Ostatni weekend przypadł na wizytę u znajomych w zabytkowym Dworze w Małopolsce. Akurat w ten weekend pogoda zrobiła nam psikusa i po upalnych i słonecznych tygodniach pokazała swoją chłodniejszą i deszczową stronę. W związku z tym pobyt zdominowały: przejażdżki po okolicy ( nr 1 wizyta w starym, drewnianym działającym młynie), spacery z wyżłami myśliwskimi i jednym nakolankowym jamnikiem, rozmowy o życiu i całej reszcie, zbieranie malin i robienie malinowych przetworów, obżeranie się ziemniakami z cebulką prosto z dworskiego ogrodu oraz granie w Rummikuba.
Wprowadzenie dla osób, które czytają Migawki po raz pierwszy:
W styczniu zaczęliśmy nasze nowe świeckie tradycje, czyli: Słoik Aktywności oraz wyzwanie #52newthingschallenge. W skrócie:
Słoik Aktywności polega na tym, że co tydzień losujemy karteczkę z zadaniem, na wykonanie którego mamy 7 dni.
W wyzwaniu #52newthingschallenge skupiamy się na tym aby dokumentować nowe doznania i sięgać po nowe.
Więcej o tym znajdziecie we wpisie o inspiracjach na 2018 rok – polecamy lekturę, a jeszcze lepiej stworzenie podobnej zabawy dla siebie! ? W dzisiejszych czasach każda, najmniejsza ucieczka od codziennej rutyny jest na wagę złota, nie sądzicie? U nas, mimo, że jesteśmy dość aktywni, wprowadziło to solidny powiew świeżości w codzienność ? Polecamy gorąco!
Nasz Słoik Aktywności na razie odpoczywa, gdyż od kwietnia ledwo nadążamy sami za sobą 😉 A ponieważ aktywności nam nie brakuje, a wręcz mamy ich co nie miara, to postanowiliśmy zawiesić słoik. Wrócimy do niego jak nastanie luźniejszy czas. Na razie pomysłów mamy więcej niż możliwości realizacji! 🙂
Raport: #52newthingschallenge
Nowe doznania, doświadczenia, miejsca lub smaki etc, których nie znaliśmy wcześniej.
49/2018: Owad Szczerklina piaskowa (Ammophila sabulosa)
Tego owada przyuważyliśmy na działce dwukrotnie. Zwrócił naszą uwagę nie tylko wyglądem, ale i tym, że taszczył większe od siebie gąsiennice. Z ciekawości poczytaliśmy – okazuje się, że szczerklina zanosi upolowaną i sparaliżowana gąsiennicę do gniazda, jako pokarm dla larwy – składa na niej jajo. Gniazdo buduje pod ziemią, w piaszczystej glebie. Otwór zatyka kamyczkiem, a wejście jest dodatkowo starannie zamaskowane narzuca piasek i liście. To wszystko widziałam cierpliwie ją śledząc, bardzo ciekawe 🙂
50/2018: Skansen Tokarnia
51/2018: Ohel cadyka Izraela Icchaka Kalisza w Warce
52/2018: Gra w Rummikuba
To tyle podsumowania sierpnia, a tymczasem…
zapraszam na:
- migawki w postaci fotokolażu poczatku wpisu (aby powiększyć kolaż i obejrzeć zdjęcia w powiększeniu, kliknij prawym przyciskiem myszy i „otwórz grafikę w nowym oknie” oraz powiększ kliknięciem),
- Instagram oraz FB,
- a poniżej wpisy z bloga, które pojawiły się w zeszłym miesiącu :
Co się działo w sierpniu na places and plants?
styl życia i inne
2 lata bloga. Blogowanie – plusy, minusy, wyzwania i ciekawe frazy
poprzedni miesiąc:
A jak Wam minął ostatni miesiąc? Co fajnego zrobiliście / poznaliście / usłyszeliście / spróbowaliście lub jakieś inne liście? ? Dajcie znać komentarzach na dole! ?
MIŁEGO DNIA I DO PRZECZYTANIA! LISIA KITA
A jeśli podoba Ci się u nas na blogu to zostańmy w kontakcie!
Zapisz się na newsletter, aby otrzymywać powiadomienia o nowym wpisie na email, polub nasz fanpage i obserwuj na Instagramie – to dla nas sygnał, że dobrze Ci się czytało 🙂 A jeśli tak było, to będzie nam super miło, jeśli zostawisz dwa słowa w komentarzu na dole – to nam daje motywację do pisania! Nie lubimy pisać do lustra 😀 <3