Kiedy pewnego dnia moja mama zadzwoniła do mnie z zapytaniem, czy kupić okrę, w pierwszej chwili nie do końca dotarł do mnie pełny sens. Dopytałam tylko (chyba bez większego entuzjazmu w głosie), czy znalazła suszoną, czy w puszce. Wtedy mama wypowiedziała magiczne słowo: „świeżą”. Zamurowało mnie. Świeżą?! Świeżą okrę?! W mojej głowie w sekundę pojawiła się wymarzona okra w pomidorach. Porzuciłam pranie, które właśnie składałam i rzuciłam się do telefonu, który w trybie głośnomówiącym z deski do prasowania wygłaszał takie rewelacje. Halo? Mama? Znalazłaś świeżą okrę? Świeżą? Świeżą – taką żywą? Zieloną? Dopytywałam jak głupek, nie wierząc własnym uszom. Serio?! TO KUPUJ!!!
Tag: