Dzień dobry!
Pora na podsumowanie miesiąca 🙂
To znaczy pora na podsumowanie to była już dawno, a ten wpis powstaje z chyba rekordowym opóźnieniem 😀 No ale, kto by się tym przejmował, a cykl to cykl i lepiej późno niż wcale ;D A wbrew pozorom, to opóźnienie dało mi jeszcze lepszy wgląd na to, jak bardzo te wpisy są pożyteczne w praktyce wdzięczności oraz takim zwyczajnym zapisywaniu i pamiętaniu miłych chwil. Minął zaledwie miesiąc, a ja już nie pamiętałam kilku miłych wydarzeń z października! Dobrze, że mogłam je sobie przypomnieć.
Prawie każda wolna chwila w październiku minęła mi przede wszystkim w lesie. Cały miesiąc trzymała mnie ostra mania grzybobrania. Najlepsza aktywność jesienna ever! Wiem, wiem, brzmię jak stary pierdziel 😉 Pamiętam jak jako nastolatka uważałam zbieranie grzybów za najbardziej czerstwe zajęcie dorosłych. Aktualnie myślę, że mój poziom entuzjazmu przy szukaniu grzybów śmiało można porównać do ekscytacji uczestników gorączki złota w Klondike w XIX w 😀
Koniec sezonu grzybowego mogła mi osłodzić tylko jedna rzecz: podróż w najbliższej perspektywie i przygotowania do wyjazdu do Singapuru i Australii. I to chyba były dwa główne wątki października, ale zobaczymy co robiliśmy oprócz tego 🙂