Dzień dobry!
Pora na podsumowanie miesiąca 🙂
Listopad z reguły jest dla mnie chyba najgorszym miesiącem w roku i jedyne rozwiązanie, żeby go przetrwać w rozsądnej kondycji psychiczno – umysłowej to wyjechać 😉 I tak też zrobiliśmy, kierując się najpierw do Singapuru, a potem do Australii Zachodniej. Co przeżyliśmy w podróży, to już nasze. A muszę powiedzieć, że była to jedna z fajniejszych podróży jak do tej pory, a była to jednocześnie w dużej mierze podróż – prezent dla mnie od Wilka na dziesiątą rocznicę naszego związku 🙂 W Singapurze spędziliśmy kilka dni na eksploracji miasta, a następnie przeskoczyliśmy do Perth w Australii, gdzie zrobiliśmy sobie road trip wypożyczonym campervanem, którym podróżowaliśmy przez prawie dwa tygodnie. Najlepiej i rewelacja! Po powrocie, co oczywiste, było już mniej kolorowo… 😀 Trzeba było wrócić z nomadycznego życia do codziennego kieratu, podziwiać wszystkie odcienie szarości, cieszyć się z temperatury bliskiej zeru „ale jeszcze nie na minusie” i patrzeć prosto w brak słońca 🙂 A tak w ogóle, to wydarzenia ostatnich dni listopada pokazały, że pech siedział i grzecznie na nas czekał 😉 No, ale – kij mu w oko!