DZIEŃ DOBRY!
Pora na podsumowanie stycznia
W styczniu dobry los znowu nas obdarował możliwością podróżowania. A właściwie to mnie obdarował Wilk. Bo ten wyjazd był prezentem na naszą rocznicę 🙂 I tak wylądowaliśmy w styczniu po raz trzeci na przepięknej, zielonej Maderze. Siłą rzeczy to wydarzenie było najfajniejszym czasem w tym miesiącu i zdominowało nasze wspomnienia. Takie prezenty lubię najbardziej pod słońcem! Dziękuję Wilku jeszcze raz <3
co się działo u nas w styczniu?
Słomianej wdowy weekend z kumpelą
Jak tylko wyekspediowałam Wilka na Maderę (gdzie najpierw poleciał w celach służbowych), to zaraz umówiłam się na babskie weekendowe spotkanie z kumpelą. Z Kate znam się już długo, ale widujemy się zdecydowanie za rzadko odkąd prawie nie bywam w Warszawie. A poza tym, to dawno nie miałam na takie przyjemności do dyspozycji tyle czasu do wykorzystania. Aż zapomniałam jakie to potrzebne dla równowagi. Ale już sobie przypomniałam! 😉
Fajnie było się w końcu spotkać na luzaku na dłużej i nie śpiesząc się wyskoczyć na gigantyczne fryty do knajpy, wypić parę drinków, przewałkować wszystkie zaległe tematy w tę i nazad i zarwać noc na pogaduchach. Dzięki, że wpadłaś Kate! <3 Kiedy robimy powtórkę? 🙂
Pobyt na Maderze. Temat przewodni: natura i przyroda.
Ponieważ jak wcześniej wspomniałam na Maderze jesteśmy już trzeci raz, to tym razem praktycznie cały wyjazd przeznaczyliśmy na bycie w naturze (poza ostatnim dniem przed odlotem w Funchal, czyli stolicy). A natura na Maderze jest niezrównana – i to przez cały rok! Panuje tam bowiem, jak to pięknie określają foldery i przewodniki „wieczna wiosna”. I nie da się z tym nie zgodzić, czy znaleźć lepsze określenie. Na Maderze temperatury przez cały kalendarzowy rok oscylują mniej więcej między 17 – 25C. Skoro temperatura jest tak optymalna, a do tego panuje tam duża wilgotność, to w efekcie mamy eksplozję zieleni. Wszystkich odcieni zieleni, a najwięcej głęboko szmaragdowego. O każdej porze roku znajdziemy też kwitnące kwiaty.
Jedną z najfajniejszych możliwości zagłębienia się w ten gąszcz zieleni są wędrówki lavadami. Lavady są to stare kanały nawadniające oplatające wyspę. Wzdłuż nich utworzone są szlaki. Kilka z nich zrobiliśmy w trakcie poprzednich wyjazdów, kolejne w tym miesiącu.
Oprócz tego, jak wcześniej wspomniałam, wyjazd na Maderę był prezentem rocznicowym dla mnie, a w związku z tym czekały mnie kolejne miłe doświadczenia w postaci noclegów! Wilk znalazł rewelacyjne miejsca 🙂
Pierwszy nocleg mieliśmy w One Love Maktub w Paul do Mar. Był to mały apartament z widokiem na bezkresny Atlantyk, który zaczynał się 20 metrów dalej. Można było siedzieć na balkonie lub w domu na kanapie i przez przeszkloną ścianę gapić się na ocean. Mogłabym tam spędzić ze dwa miesiące ciesząc się spokojem. A do tego okazało się, że mamy kolację – niespodziankę w cenie pokoju! Kucharz specjalnie dla mnie wyczarował z uśmiechem na twarzy przepyszne wegańskie dania! I to jakie! Zobaczcie.
To było super. Ale następny nocleg pobił poprzedni o kilka długości! A właściwie stał się atrakcją i doświadczeniem sam w sobie. Zamieszkaliśmy w tarasowym ogrodzie, pod wodospadem, w tipi, z jeszcze bardziej zjawiskowym widokiem na Ocean Atlantycki z góry zbocza. Czułam się jak w rajskim ogrodzie! Jeden dzień w ogóle tam zostaliśmy aby się tym miejscem i jego zakamarkami nacieszyć i trochę żałuję, że tylko jeden… To miejsce jest dosłownie balsamem dla duszy. Będzie o tym osobny wpis, więc się tu nie rozpisuję. Stay tuned!
Łyżwy na Stegnach
W styczniu musiałam się wyprawić z wizytą do firmy, więc wykorzystałam okazję, aby po pracy przed powrotem do domu pójść na łyżwy na Stegny. Jazda na łyżwach (mimo, że jestem samoukiem i nie jeżdżę jeszcze dobrze) jest jedną z niewielu opcji aktywności ruchowej, która wzbudza moją szczerą sympatię, chęć jeżdżenia i dobre samopoczucie.
Mamy małe lodowisko w Grodzisku, ale przyznaję, że średnio lubię te małe lodowiska, które pojawiają się zimą w wielu miejscach, gdzie trzeba jeździć w kółko jak koń w kieracie 😉 Dlatego właśnie uwielbiam duży łyżwiarski tor na Stegnach, gdzie trenują profesjonaliści i można się porządnie rozpędzić! Co prawda otoczenie i cała infrastruktura lata świetności mają za sobą i jest tam po prostu brzydko i przaśnie. Szkoda. Jednak tor długości 400 metrów zamiast 40 wynagradza mi gwałt estetyczny przez oczy 😉
A w ramach noworocznych planów, wymyśliłam sobie, że skoro lubię łyżwy, to może równie fajnie sprawdzą się u mnie wrotki w sezonie letnim. Jak tylko zrobi się ciepło zaczynam akcję prób wrotkowych!
Psychokoncert Psychocukru
W styczniu mieliśmy też dość niespotykane doświadczenie muzyczne… Kupiliśmy bilety na koncert kapeli Psychocukier w ramach festiwalu Mięty Pole, który miał się odbyć w naszym nowym grodziskim nabytku, czyli Mediatece.
W dniu koncertu, gdy stawiliśmy się na sali Mediateki, okazało się, że jest nas – widzów może z 10 osób! Poprzednie koncerty w poprzednich latach w ramach Mięty Pole w Centrum Kultury cieszyły się sporym powodzeniem. Nie wiem co tu zawiniło, nowe miejsce, brak odpowiedniej reklamy? W każdym razie, mieliśmy praktycznie prywatny koncert! Koncert był super, Psychocukier nie walnął focha, a nawet w trakcie nasza garstka żartowała z sytuacji razem z nimi. Niemniej jednak był to bardzo psychodeliczny koncert 😀 Myślę, że dla nich to nie było fajne, a my na widowni też czuliśmy się wręcz zażenowani tym, że tak mało osób przyszło. Na szczęście muzyka pozwoliła obu stronom się od tego odciąć (mam nadzieję). W każdym razie szacun, za dystans do siebie i że dla nas zagrali! Także ten, jak prywatny, vipowski koncert – to tylko w Grodzisku! 😀
Weekend ze znajomymi na działce i pierwsze próby chodzenia boso po śniegu
W ostatni weekend stycznia wybraliśmy się na działkę i dołączyli do nas znajomi. Akurat trafiliśmy na piękny śnieg, co wcale nie jest takie częste ostatnimi czasy. Spędziliśmy fajny weekend na czytaniu książki przy palącej się kozie, oglądaniu zdjęć z podróży, pogaduchach, długim spacerze po lesie i inauguracji naszego z Wilkiem ganiania boso po śniegu! To nasz pierwszy raz, który zdecydowanie zaliczam do super pozytywnego doświadczenia, które chciałabym kontynuować. Jak się biega, jest świetnie, jak się stoi jest tak zimno w stopy, że aż boli. Natomiast z pewnością wydzielają się do organizmu jakieś endorfiny, czy inne miłe substancje, bo oboje czuliśmy zastrzyk dobrego samopoczucia, który powodował uśmiech na twarzy. Ciąg dalszy nastąpi! Polecam!
raport: #52newthingschallenge2019
W wyzwaniu #52newthingschallenge skupiamy się na tym aby zwiedzać nowe miejsca, sięgać po nowe doświadczenia, smaki i sytuacje. Rozwijać się! Co nowego spotkało nas w styczniu?
01/2019 Madera: Bolo de Caco
02/2019 Madera: Poncha
03/2019 Madera: Tamarillo
04/2019 Madera: Pitanga
To tyle podsumowania stycznia, a tymczasem…
zapraszam na:
- migawki w postaci fotokolażu poczatku wpisu (aby powiększyć kolaż i obejrzeć zdjęcia w powiększeniu, kliknij prawym przyciskiem myszy i „otwórz grafikę w nowym oknie” oraz powiększ kliknięciem),
- Instagram oraz FB,
- a poniżej wpisy z bloga, które pojawiły się w zeszłym miesiącu:
poprzedni miesiąc:
A jak Wam minął ostatni miesiąc? Co fajnego zrobiliście / poznaliście / usłyszeliście / spróbowaliście lub jakieś inne “liście”? Dajcie znać komentarzach na dole!
MIŁEGO DNIA I DO PRZECZYTANIA! LISIA KITA
A jeśli podoba Ci się u nas na blogu to zostańmy w kontakcie!
- Zapisz się na newsletter, aby otrzymywać powiadomienia o nowym wpisie na email.
- Polub nasz fanpage i obserwuj na Instagramie – to dla nas sygnał, że dobrze Ci się czytało
- A jeśli tak było, to będzie nam super miło, jeśli zostawisz dwa słowa w komentarzu na dole. To nam daje ogromną motywację do pisania! A poza tym, chcemy Cię poznać, zamiast pisać do nie wiadomo kogo <3