Dzień dobry!
Pora na kolejne podsumowanie miesiąca!
Ten wpis był zaczęty w lutym, a kończę go z rekordowym opóźnieniem pod koniec marca. Mam już zupełnie inną perspektywę patrzenia na ten miesiąc… Jeszcze normalny miesiąc jak każdy inny. Zaledwie kolejny miesiąc później siedzimy na kwarantannie, a świat stanął w obliczu epidemii i po prostu zatrzymał się przez koronawirusa. Pod koniec lutego pisaliśmy do Migawek: „Luty był dla nas raczej mniej aktywny, w dużej mierze ze względu na choróbska, które raz przyczepiały się do mnie, raz do Wilka. Ale mimo przeciwności udało nam się nawet wyskoczyć na weekend za naszą zachodnią granicę do Drezna. Ale po kolei :)” Teraz zastanawiam się, czy te „choróbska” to był może wirus? A może złapaliśmy go w Niemczech? A z dzisiejszej perspektywy kwarantanny i szalejącego wirusa to marzy nam się taki „mniej aktywny” miesiąc jak w lutym 🙂
Co się działo u nas w lutym?
Na tropie dzięcioła czarnego + zdjęcia przodków
Dwa weekendy lutego to znów pobyty w naszym wiejskim domku. Odpoczynek na łonie przyrody, sąsiedzkie wizyty, a wieczorem oglądanie seriali z rzutnika i grzanie się przy kozie. Przyuważyliśmy też parkę dzięcioła czarnego, która przy naszej działce zaczęła wykuwać sobie dziuple do gniazdowania. Dzięcioły czarne są bardzo płochliwe, więc tym bardziej czujemy się zaszczyceni 🙂 Cóż za piękne ptaki!
Tym samym na działce i w jej satelicie na stałe mamy już parkę dzięciołów czarnych, dzięciołów dużych, sójek, kowaliki i chyba wszystkie możliwe rodzaje sikor. A oprócz tego ptaki okazjonalnie zaglądające. Powoli robi się niezła ptaszarnia 🙂
Inny weekend lutowy i znowu wypoczynek na wsi, dwie godziny spaceru i tropienie zakończone sukcesem. Wiemy już gdzie dziuplę założyła nasza parka dzięciołów. Wilkowi za pomocą dużego zoomu, tak aby nie spłoszyć delikwenta, udało się zrobić cudne zdjęcie, z którego jest naprawdę dumny. Trzymamy kciuki za nasze nowe ptaki i za małe dzięciolątka 🙂
A na FB zamieściłam kilka ciekawostek na temat dzięciołów – zajrzyjcie, będziecie zaskoczeni! https://bit.ly/2xz28ZU
Jednego weekendu, zajechaliśmy też z moim tatą do miejscowości, w której mieszka nasza dalsza rodzina i gdzie kiedyś żyli moi dziadkowie. Przypadkiem okazało się, że są tam portrety moich pradziadków i prapradziadków! Niesamowita sprawa tak nagle, pierwszy raz w życiu zobaczyć jak wyglądali 🙂
Film „Lighthouse”
W tygodniu wybraliśmy się do naszego grodziskiego kina studyjnego na film „ LIGHTHOUSE”. Wow, to było niesamowite! Ten genialny, czarno – biały film Roberta Eggersa, to tajemnicza historia o dwóch latarnikach pracujących gdzieś na wyspie w Nowej Anglii, którzy zmagają się z pracą, samotnością i swoimi demonami. Ten film to przede wszystkim świetne role Willema Dafoe i Roberta Pattisona. Ich gra, to popis aktorski pierwszej klasy – patrzenie na nich w tym filmie dosłownie hipnotyzuje, nie sposób oderwać wzroku. Szczególnie Dafoe! Film jest czarno biały, surowy, jak odludne miejsce, w którym dzieje się fabuła, a jednocześnie każda scena jest malarskim obrazem, pełnym treści, symboli i ukrytych znaczeń. Rewelacyjny! Polecamy gorąco.
Urodzinowy weekend w Dreźnie
Drugi weekend lutego to nasza wycieczka do Drezna z okazji moich urodzin. Szybki city break. Za szybki. Jak się okazuje zdecydowanie Drezno i okolice warte są poświęcenia im większej ilości czasu, a szczególnie jeśli chciałoby się odwiedzić Drezdeńskie muzea i galerie, których nawet nie tknęliśmy. Z braku czasu skupiliśmy się tym razem na bardziej przyziemnych sprawach, takich jak zwiedzanie i spacery po Starym i Nowym Mieście, szukaniu skrzynek geocachingowych, picie czekolady na rozgrzewkę, zażywaniu odrobiny luksusu w hotelowej saunie, a na koniec wyjazdu zafundowaliśmy sobie przepyszny urodzinowy obiad w przypadkowo znalezionej boskiej wegańskiej restauracji „Vegan House” z azjatycką kuchnią. Drezno jest naprawdę przepiękne i myślę, że latem musi tam być naprawdę super, gdy zrobi się zielono nad rzeką i będą kursowały stateczki. Z drugiej strony, czuć jeszcze, że to Niemcy B i klimat DDR-u daje się wyłapać. Warto wciągnąć na weekendowy bucket list.
W drodze powrotnej do Polski odwiedziliśmy jeszcze Zamek Moritzburg. Sam zamek piękny, ale natrafiliśmy na zamku dość nietypową wystawę… I tu okazało się, że co kraj to obyczaj: my od wieków mamy w okresie około świątecznym „Kevina samego w domu”, natomiast Czesi i Niemcy mają puszczane w każde święta „Trzy orzeszki dla Kopciuszka” – kultowy film produkcji Czechosłowacja / NRD z 1973 r i podobno wszyscy to tam znają na pamięć 😉 Dużo zdjęć do tej baśni była kręcona własnie w Zamku Moritzburg i okolicach, dlatego też praktycznie cała wystawa w zamkowych murach była właśnie tej bajce poświęcona 🙂 Przyznajemy się bez bicia nie znamy tej historii (A Wy? Bo może to tylko my się uchowaliśmy?), ale jak tylko będzie okazja to nadrabiamy seans, w końcu jeśli jest to tak dobre jak „Arabela”, czy „Rumburak” to nie możemy tego przegapić! 😀
Koncert „Dziewanny” w Remoncie
W ostatni piątek miesiąca wybraliśmy się na folkmetalowy koncert „Dziewanny” do Remontu. Kupiłam dla nas bilety na ten koncert w ramach walentynkowego prezentu dla Wilka. Cudne słowiańskie, klimaty, w duszy gra, aż się chce lecieć nago w las… Przynajmniej ja ;D Dziewczyna ma świetny głos, niesamowitą barwę i skalę. Wróżę jej możliwość dużej kariery. Jak pisze Wilk: „Było super, koncert składał się z dwóch części metalowej i drugiej bardziej folkowej – obie były rewelacyjne. Szczególnie, że oprócz premierowych utworów „Dziewanny” było też kilka kawałków z poprzedniego projektu wokalistki Agnieszki „Dziewanny” Suchy, czyli kapeli Othalan i ich rewelacyjnej płyty „Po krańce gór”.
Pierwszy freegański wypad na skipa
Freeganizm, czyli ideę ratowania jedzenia (i nie tylko) wyrzucanego przez markety, miałam w planach już od dawna. W lutym najpierw zrobiłam mały kroczek w postaci upolowania paczek z sałatą, a potem zgadaliśmy się z kumplem na pełnoprawny wypad na skipa. Przywieźliśmy cały bagażnik jedzenia. A w tym około 40 kg pomarańczy. Złapaliśmy totalnego bakcyla. Niestety na razie wirus pokrzyżował nam plany 🙂
Fotoakademia Canona – szkolenie z edycji zdjęć
To było szkolenie, które wygrałam u siebie w byłej pracy w konkursie fotograficznym. Wybrałam sobie edycję zdjęć, aby pogłębić wiedzę w tym temacie, bo niestety z technicznych spraw jestem trochę noga i zdecydowanie wolę, jak mi ktoś coś pokazuje, niż edukować się samodzielnie. Cieszę się, że mogłam skorzystać z tego szkolenia, choć mam też i zastrzeżenia. Prowadzący – Adam Kozak był super, fotograf z ogromnym stażem i dorobkiem, a jednocześnie bezpretensjonalna osoba, która każdego traktuje na równi, z zaangażowaniem i jest chętna do dzielenia się wiedzą. Uwielbiam takich ludzi. Z drugiej strony minusem była ilość osób, które reprezentowały baaardzo różny poziom. Jedni byli zupełnie zieloni, a inni mili już firmy zajmujące się fotografią i chcieli pogłębić warsztat. I okazało się, że o dziwo, ja byłam zdecydowanie w grupie już dość nieźle ogarniającej temat. W związku tym sporo czasu zeszło na tłumaczeniu jednym różnych podstaw, czy pomocy technicznej, podczas gdy druga część grupy widziałam, że w tym czasie się wręcz nudziła. Ja skorzystałam i cieszę się z tego, ale to zdecydowanie jest błąd organizatora i myślę, że gdybym zapłaciła normalną kwotę tego kursu: w promocji 495 pln, a nie daj buk normalną 800 pln, to chyba bym się jednak trochę wkurzyła 🙂
Spotkania
W lutym udało się też uczestniczyć w spotkaniach rodzinnych i towarzyskich. Było urodzinowe spotkanie rodzinne z pokazem zdjęć z wyjazdu i obżeraniem się pizzą. Były też spotkania na mieście i pogaduchy z Kate oraz z Klaudią, która wpadał w odwiedziny z Anglii i Darią. Pomysleć, że były to moje ostatnie wizyty w kawiarni na nie wiadomo jak długo…
To tyle podsumowania, a tymczasem…
zapraszam na:
• migawki w postaci fotokolażu początku wpisu
Co się działo na blogu Places and Plants w lutym?
Lifestyle / Natura:
poprzedni miesiąc:
Miłego dnia i do przeczytania
Lisia Kita
A jeśli podoba Ci się u nas na blogu to zostańmy w kontakcie!
• Zapisz się na newsletter, aby otrzymywać powiadomienia o nowym wpisie na email.
• Polub nasz fanpage i obserwuj na Instagramie – to dla nas sygnał, że dobrze Ci się czytało
• A jeśli tak było, to będzie nam super miło, jeśli zostawisz dwa słowa w komentarzu na dole. To nam daje ogromną motywację do pisania! A poza tym, chcemy Cię poznać, zamiast pisać do nie wiadomo kogo <3