Odkąd tydzień temu wróciliśmy z podróży, ze wszystkich stron atakują nas zmasowane informacje o promocjach na Black Friday i Cyber Monday, które w międzyczasie już chyba ewoluowały w Black Week… Wszędzie kompletny obłęd. Czuję narastającą we mnie frustrację. Odkąd zmieniam swoje życie w duchu poszanowania dla środowiska, zero waste i filozofii być, a nie mieć, to tego typu sytuacje i wydarzenia wywołują we mnie duży sprzeciw i smutek. Ja już jestem na to pranie mózgu całkowicie odporna, ale całe masy ludzi bezrefleksyjnie skaczą na główkę w czarną dziurę. Z biletem w „gorącej promocji”. I tak Black Friday zainspirowało mnie to do napisania kilku słów o kupowaniu zbędnych rzeczy w ogóle. Wiem, machiny sprzedaży nie zatrzymamy. Ale nie musimy do niej wsiadać.
Zdjęcia, które widzicie we wpisie zrobiłam w Singapurze, który słynie jako destynacja zakupowa. Są tam ulice i centra handlowe ze sklepami najbardziej luksusowych marek świata. Na takim luksusie z najwyższych półek to ja się znam jak kura na burakach, więc jeśli urażę teraz czyiś gust, to przepraszam. Te to moja subiektywna opinia laika. Niby de gustibus non est disputandum, czyli o gustach się nie dyskutuje, ale… nie mogłam przejść koło tego obojętnie. Te markowe rzeczy, które widzicie na zdjęciach (i jeszcze kilka innych) wprost rozśmieszyły mnie do łez i zauroczyły swoją brzydotą 😀 Czy mi się tylko wydaje? Czy ten Cesarz jest nagi? 🙂
Czy wiesz, że tego nie potrzebujesz?
Słyszeliście kiedyś powiedzenie „Mniej znaczy więcej”? Te słowa powiedział niemiecko – amerykański architekt Ludwig Mies van der Rohe, wielki mistrz minimalizmu i prostoty w architekturze. Już dawno te słowa rozpowszechniły się wraz z nurtem minimalizmu, trafiły do sztuki, mody, wnętrz, kulinariów. Ale dziś, kiedy stoimy na progu katastrofy ekologicznej i jesteśmy świadkami wymierania kolejnych gatunków zwierząt ze względu na działalność człowieka, te słowa powinniśmy przyjąć dosłownie. Ten cytat powinien zostać naszą codzienną mantrą i pacierzem w jednym.
„Mniej znaczy więcej”
Czy wiesz, że większości rzeczy, które masz w domu, kupujesz lub chcesz mieć, wcale nie potrzebujesz? Czy wiesz, że tracisz coś o wiele cenniejszego?
Żyjemy w świecie Zachodnim w erze patologicznej konsumpcji. Jest to najgorszy możliwy scenariusz dla Ziemi, środowiska, przyrody i … nas samych. System w jakim żyjemy, programuje nas na kupowanie. Kupowanie i siła nabywcza pieniądza są najważniejsze. Od kupowania cała karuzela się kręci, gospodarka rośnie. I ludzie kupują. Mniej lub więcej, w zależności od możliwości portfela i od odporności na pranie mózgu, które jest serwowane codziennie z każdej strony. Przeważnie dużo więcej niż potrzebują.
Telewizja, radio, gazety, magazyny, internet, social media, telebimy, standy, plakaty – wszędzie jesteśmy bombardowani reklamami, które tłuką jeden przekaz:
„Kup, kup, kup! Potrzebujesz tego! Bez tego nie będziesz fajnie ubrana, czysta, młoda, piękna, zdrowa, mądra, święta nie będą miały klimatu, dom atmosfery…” i tak dalej.
Wiecie co? Przepraszam za wyrażenie, ale: g…. prawda. Większości z tych rzeczy w ogóle nie potrzebujemy.
Pierwszy przykład z brzegu. Mama Wilka zostawiła u nas w domu babski magazyn Zwierciadło. Reklama na reklamie reklamą pogania, na większość „treści” szkoda mojego czasu. Z ciekawości na potrzeby wpisu postanowiłam, że policzę ile jest stron z reklamami. Liczyłam strony z reklamą, przewodniki zakupowe i prezentowe oraz kryptoreklamy. Dwie reklamy zajmujące po pół strony liczyłam jako 1 stronę z reklamą. Na 262 strony pisma jest 104 strony z reklamami! Jak nie więcej, bo pod koniec pogubiłam się w kryptoreklamach.
Czy potrzebny jest komentarz?
Jaka jest jedna z najważniejszych zasad marketingu? Znaleźć lub stworzyć problem lub potrzebę, wyprodukować produkt lub usługę, która ma go rozwiązywać i sprzedawać. Podkreślam – rozwiązywać, a nie rozwiązać. Rozwiązany problem to stracony klient. Lepszy jest klient, który kupuje długofalowo.
Prawda jest taka, że od zakupu nowego ciucha czy perfum nie stajemy się lepszym człowiekiem. Krem przeciwzmarszczkowy, to tak naprawdę nie jest eliksir młodości jak żywa woda z baśni i nie sprawi, że cofniemy czas. Nie. To są bajki, w których świat wciągają nas reklamy. Świat bajki jest piękny, łatwy i wszytko w nim jest możliwe, więc ulegamy mu jak małe dzieci zamykając oczy na absurdy i nieścisłości. Tylko, że to też ma swoją cenę.
Czy wiesz, co tracisz najcenniejszego, czego nie kupisz na Black Friday?
Wiele ludzi spędza większość swojego życia w być może niekoniecznie wymarzonej pracy, ciężko zarabiając pieniądze. Wielu z nich potem wydaje te pieniądze bezrefleksyjnie na rzeczy, które de facto nie są potrzebne. Są zachcianką, rekwizytem ze świata bajki, który zobaczyli w reklamie, albo uwierzyli w obietnicę – zaklęcie. To może być cokolwiek: ubrania – szmaty kiepskiej jakości w popularnych sieciówkach ubraniowych, nic nie wartą tanią biżuterię i dodatki, kiepskie kosmetyki, chińskiej produkcji duperele do dekoracji domu, elektronikę, albo gadżety, które po dwóch latach są nic nie warte. Tak tylko wymieniając jedne z najpopularniejszych pozycji zakupowych. Możliwości są nieskończone, bajek jest wiele.
Oprócz wydanych pieniędzy, jest jeszcze inny ukryty koszt. Co tracą? Coś bardzo, bardzo cennego. I to bezpowrotnie.
Czas.
To czas jest największym dobrem luksusowym naszych czasów. Nie zatrzymasz go przy pomocy złotego Rolexa z diamentami, nie cofniesz żadnym cudownym eliksirem z drogerii, nie dokupisz sobie dodatkowego pakietu godzin do abonamentu, nie wymienisz punktów na kolejne życia jak w grze komputerowej, nie kupisz na Black Friday.
Każdy ma swoje życie, wartości, priorytety i dokonuje wyboru – wiadomo. Ale dobrze jest, jeśli jest to wybór świadomy. Kluczowe pytanie, które warto sobie zadać przy zakupach (a właściwie mieć je na podorędziu przez cały czas!) jest takie:
Czy wartość czasu, ilość godzin jaką poświęcam na: zarobienie pieniędzy, aby kupić takie, a takie rzeczy, oglądanie, czytanie i słuchanie reklam, chodzenie po sklepach stacjonarnych, spędzania czasu w sklepach internetowych, odbierania paczek z poczty, późniejszej obsługi tych przedmiotów (prania, sprzątania, układania, segregowania, oddawania etc), jest tego warta? Czy te rzeczy są tego warte?
Na ile jesteśmy zaprogramowani na kupowanie i bycie niewolnikami rzeczy? Ilu ludzi pracuje się aby kupić sobie rzeczy, potem jedzie na zakupy poprawić sobie humor po frustrującym dniu w pracy i kupuje kolejne zbędne przedmioty, a w weekend zamiast np. wyjechać musi sprzątać, czyścić i układać te rzeczy w domu… Życie, które kręci się w okół rzeczy. Błędne koło.
Traci się czas, którego i tak jest jak na lekarstwo, a który można by poświęcić na coś bardziej wartościowego niż niekończące się bycie służącym, w większości zupełnie zbędnych przedmiotów. Jakie jest bardziej wartościowe spędzanie czasu? Nie wiem, odpowiedź każdy znajdzie w sobie. Może więcej czasu z partnerem, albo z dzieckiem na zabawie? Hobby, albo sport, które chciało się kiedyś uprawiać, a ciągle nie ma czasu? Czytanie rosnącej wieży z książek? Spacery, wycieczki, podróże?
Jak to wygląda u mnie?
Nigdy nie byłam na etapie prawdziwego, poważnego uzależnienia od zakupów, ale znam temat. Znałam osoby, które całą pensję potrafiły przewalić na zakupy, a nawet się zadłużać. Prowadziły zeszyty z rozpiskami paczek z Allegro, Zalando, AliExpress, żeby się połapać co już przyszło, a co nie, wizyta kuriera prawie codziennie z paczką, a po pracy z koleżankami na shopping. To już jest uzależnienie. To trzeba leczyć i są specjaliści, którzy się tym zajmują.
To są skrajne przypadki. Ale jest cała masa ludzi, którzy dają sobie wmówić wyimaginowane potrzeby, dają się wciągnąć iluzję bajkowego świata i kupują pod wpływem chwili mnóstwo zbędnych rzeczy.
Żeby była jasność – nie jestem święta 🙂 Nie śpię na słomianym sienniku, nie obsypuję głowy popiołem, nie myję się piaskiem i druciakiem i nie chodzę w worku pokutnym 🙂 Nie jestem minimalistką. Też siedziałam jakiś czas w bajce, co prawda chyba jedną nogą, ale wiem o czym mówię. Co prawda nigdy nie byłam skrajnym przypadkiem, bo od wczesnej młodości mam szczepionkę w postaci podróży. dzięki temu, prawie każdy zakup przeliczony na dzień w Indiach lub Barcelonie od razu okazuje się nie wart funta kłaków, a co dopiero moich pieniędzy 😀 W porównaniu do wielu bliższych lub dalszych znajomych, można powiedzieć, że i tak byłam w wydawaniu prawie, że rozsądna. Nie mniej jednak uważam, że w mojej subiektywnej skali, przez kilka lat swojego dorosłego życia i tak przewaliłam kupę pieniędzy na totalne bzdury. Takie bzdury, że do dziś robi mi się słabo jak o tym pomyślę.
Ocknęłam się, kiedy poczułam potrzebę oczyszczenia trochę swojej przestrzeni, pozbycia się rzeczy ubrań i przedmiotów, których już nie noszę, nie lubię i nie mam już do nich żadnego sentymentu. Oddawanie, sprzedawanie za ułamek wartości, albo wyrzucanie było ogromną nauczką dla mnie. Wiele niekoniecznie nadal chcianych rzeczy używam nadal, bo było ich po prostu za dużo. Strata pieniędzy i strata czasu.
Potem zainteresowałam się minimalizmem, ekologią i filozofią zero waste, które pozwoliły mi kompletnie odciąć się mentalnie od potrzeby kupowania. Z tej perspektywy jestem też wdzięczna za pracę w korpo, dzięki której znam wszystkie sztuczki od podszewki i nikt mi nie wmówi, że czegoś potrzebuję, jeśli tak faktycznie nie jest i nie daję się wciągnąć w żadną reklamową bajkę wbrew swojej woli. Mentalnie jestem już całkowicie wolna, choć moja przestrzeń życiowa jeszcze długo nie będzie i jeszcze długo będzie w niej za dużo. Ale ja sama jestem już gdzieś indziej. Wyznaczyłam sobie granice i się ich trzymam. Kupuję tylko to co jest mi potrzebne. Czasami pozwalam sobie na jakieś zachcianki, ale są to zakupy przeanalizowane, przemyślane i świadome. A jak mam ochotę sobie poszaleć z ubraniami to idę do second handu, kupuję parę sztuk nowych ciuchów za zawrotną sumę 10 – 15 pln i zero wyrzutów sumienia 😀
Co warto kupić na black friday? Kilka rad, jak nie pójść z torbami.
Nic! Nic nie musisz kupować 🙂 Jeśli jednak chcesz coś kupić, to rób to z głową.
Jak mądrze kupować?
- Zrób listę rzeczy, które potrzebujesz i się jej trzymaj. Nie daj się omamić okazjom.
- Zastanów się, czy są to rzeczy, które są Ci faktycznie potrzebne, czy jest to po prostu chwilowa zachcianka lub nie – daj – buk chcesz coś kupić bo po prostu jest w „okazyjnej cenie” i masz poczucie, że inaczej ta okazja Ci umknie sprzed nosa. Trzymaj się twardo, im o to chodzi, żeby się tak czuć 😉
- Zastanów się, czy ta rzecz jest w ogóle warta swojej ceny, nawet po zniżce i czy jest warta swojej ceny dla Ciebie. Ile godzin trzeba było na to pracować.
- Zobacz, czy ta rzecz jest dobrej jakości.
- Jeśli to możliwe, to sprawdź, jaka była faktyczna cena przed black Friday.
- Nie kupuj na siłę. Jeśli potrzebujesz nowego płaszcza na zimę i od 2 miesięcy marzysz o np. kremowym wełnianym, to nie kupuj sobie zielonego puchowego płaszcza, który średnio Ci się podoba tylko dlatego, że jest niezłej marki i 60% taniej. Prawdopodobnie nie będziesz w nim chodzić z radością.
Jeszcze jedna kwestia. Warto wiedzieć, że duże przeceny, które są oferowane przez sklepy są często efektem nieuczciwych praktyk, takich jak np. wcześniejsze stopniowe podnoszenie ceny, aby na Black Friday móc ją zbić np. o 50%. Zwyczajne oszustwo. Dwa, na promocje, czy przeceny tego kalibru najczęściej mogą sobie pozwolić wielkie korporacje. Dla wielu mniejszych producentów, dostawców i sklepów jest to zabójcza praktyka, na którą po prostu nie mogą sobie pozwolić. A klient oczekuje wszędzie zniżek 50% i więcej.
Ostatnio na Instagramie trafiłam wpis sklepu z eko kosmetykami Plantuli o Black Friday. Wyłamali się spod dyktatury czarnopiątkowego obłędu, napisali odważnie i szczerze jak jest i ogromnie ich za to szanuję. Brawo. Tak mi się to podoba, że zapisałam sobie to w kalendarzu i jak tylko mi się uzbierają 2-3 rzeczy do kupienia, to następne zakupy w podziękowaniu za taką postawę zrobię u nich. Wpis brzmi tak:
„Szanowni Klienci ! (tak,wiemy… po raz pierwszy chyba zwracamy się do Was tak oficjalnie, ale sprawa jest poważna). 🌿
Doskonale zdajemy sobie sprawę jaki piątek już wkrótce nas czeka. Niewątpliwie każdy lubi rabaty i promocje. Co do tego wątpliwości nie mamy; czasami same chętnie z nich przecież korzystamy. Nie mniej jednak, mamy szczerą nadzieję,że uszanujecie naszą decyzję, by nie brać udziału w BLACK FRIDAY. Powodów jest sporo. 🌿
Przede wszystkim uważamy (takie z nas Janusze Biznesu) , że napędzanie konsumpcjonizmu jest zupełnie zbędne. Kupuj wtedy kiedy potrzebujesz ! Wiemy, że z ust kobiet, które prowadzą sklep brzmi to co najmniej absurdalnie, ale po prostu namawiamy Was, by w tym dniu zachować umiar i zdrowy rozsądek.🌿
Po drugie : szanujemy pracę naszych dostawców. Wielu z nich to rodzinne manufaktury(żadne tam wielkie korporacje), gdzie wszelkie kosmetyczne dobroci to wynik ciężkiej, ręcznej pracy. Same to doskonale rozumiemy teraz, kiedy wiemy ile czasu poświęcamy na wykonanie naturalnych świec. Wierzcie nam – każdy produkt jest warty swojej ceny. Bo poza tym co macie w słoiku czy butelce stoi również człowiek – jego praca, jego czas, jego pieniądze, zaangażowanie, miłość i pasja do tego co robi. Warto to docenić ! 🌿
I argument ostatni, chyba kluczowy – sklepy naszego formatu najnormalniej w świecie na rabaty 10,20,30% po prostu nie stać. Nie pracujemy na marżach takich jak duże kosmetyczne drogerie. W „rabatowym” wyścigu i tak nie mamy szans, więc nie planujemy brać w nim udziału. 🌿
Gorąco Was ściskamy i dziękujemy za zrozumienie !
Marta&Iza
PLANTULI”
♥
Nie wiem ile Ty, konkretnie, Czytelniczko lub Czytelniku wydajesz i kupujesz. To jest Twoja sprawa, a ja nikogo nie oceniam. Tym bardziej, że jak pisałam wcześniej, był czas, kiedy uważam, że sama na swoją skalę ulegałam wielu niepotrzebnym i wyssanym z palca pokusom zakupowym. Ten wpis mam nadzieję, że zachęci Cię do przyjrzenia się tej sprawie, spojrzenia z boku jak to wygląda i zastanowienia się, czy Twoje zarobione pieniądze idą tam gdzie trzeba. Czy ta ostania – przykładowo – kiecka z sieciówki, jest warta tych pieniędzy i czasu, który trzeba było spędzić w pracy. I czy jest warta kosztu dla środowiska.
A jeśli uważasz, że ten wpis jest przydatny, to będę ogromnie wdzięczna, jeśli go udostępnisz! Może dzięki temu razem uratujemy kogoś przed nieprzemyślanymi zakupami, a środowisko przed kilkoma kolejnymi rzeczami, które za jakiś czas wylądują na śmietniku. Dziękuję!
Bardzo jestem ciekawa jakie są Wasze odczucia co do Black Friday, czy macie już coś upatrzone, czy może idziecie na żywioł i jaki jest wasz stosunek do kupowania w ogóle. Napiszcie w komentarzach na dole!
Miłego dnia i do przeczytania!
Lisia Kita
A jeśli podoba Ci się u nas na blogu to zostańmy w kontakcie!
• Zapisz się na newsletter, aby otrzymywać powiadomienia o nowym wpisie na email.
• Polub nasz fanpage i obserwuj na Instagramie – to dla nas sygnał, że dobrze Ci się czytało
• A jeśli tak było, to będzie nam super miło, jeśli zostawisz dwa słowa w komentarzu na dole. To nam daje ogromną motywację do pisania! A poza tym, chcemy Cię poznać, zamiast pisać do nie wiadomo kogo <3