DZIEŃ DOBRY!
Pora na podsumowanie grudnia
Nasz grudzień był bardzo kolorowy, jak możecie zobaczyć na zdjęciach w kolażu ( a przynajmniej ta część spędzona poza Polską 😉 ).
Grudzień, podobnie jak listopad, nie należy do moich ulubionych miesięcy. To ten moment kiedy najlepiej albo wyjechać, albo starać się przetrwać 😀 Kierując się powyższą zasadą udało nam się w grudniu wyskoczyć na święta Maltę i na Sylwestra do Estonii.
W tym roku namówiliśmy też moją mamę na wyjazd zamiast spędzania świąt w Polsce. Na Malcie w grudniowy dzień łaziliśmy w tshirtach (ale bosko…), a w Wigilię jedliśmy to na co kto miał ochotę – ja potrójną porcję frytek popijając winem, Wilk ulubioną fasolkę z puszki w sosie pomidorowym, a moja mama krewetki – generalnie pełen luz 😀 Myślę, że ta nowa tradycja powinna wejść na stałe do kalendarza.
Niestety, w grudniu zanim wyruszyliśmy po słońce, ciepło i i kolory, to przeżyłam też okropne chwile. Naprawdę okropne. Wydarzył mi się epizod problemow z sercem i wylądowałam na SOR – ze. Nie dość, że sam incydent był straszny i przeżyłam długie godziny głębokiego lęku o swoje życie, bo tak to wtedy uczułam, to dodatkowo sam pobyt na oddziale ratunkowym mnie ciężko straumatyzował. To co tam się dzieje to jest piekło. Przez dziesięć godzin udało mi się sporo zobaczyć i usłyszeć. Brak miejsc i lekarzy, przedmiotowe traktowanie, poniżanie, ordynarny personel, całkowity brak empatii, pomoc wiele godzin post factum i do tego zależna od poziomu zmęczenia, humoru i widzi mi się pracowników. I wiele, wiele innych rzeczy, które mną wstrząsnęły nie wiem czy nie bardziej niż same problemy z sercem. Wróciłam do domu z ciężkimi ciężko przerażona i wylizywałam się z tej traumy dobry tydzień.
co się działo u nas w grudniu?
Wyjazd na Maltę
To już mój drugi pobyt na Malcie, a Wilka trzeci. I myślę, że pewnie nie ostatni. Malta jest malutka więc wydawałoby się, że da się ją ogarnąć raz – dwa. My ciągle odkrywamy tam interesujące zakątki i fajne miejscówki.
Na blogu już trzy razy pisaliśmy Malcie – jeśli macie ochotę zobaczyć i poczytać jak piękna i ciekawa jest ta wyspa, to zajrzyjcie do tych wpisów:
Dwa Sylwestry w Estonii
Po świątecznym pobycie na Malcie wróciliśmy do domu na niecałe kilka godzin, przepakowaliśmy się i wyruszyliśmy ze znajomymi autem do Estonii. To z kolei już nasza trzecia wizyta w tym kraju w tym roku!
Ostatnie dni starego roku spędziliśmy zupełnie na luzaku. Spacerowaliśmy po starówce w Tallinie i po jarmarku świątecznym sącząc ciepły glog, ja i Magda pojeździłyśmy na łyżwach na lodowisku. Wędrowaliśmy po lasach i bagnach Parku Narodowego Lahemaa otulonych śniegiem i skutych lodem. Łaziliśmy po kamienistym wybrzeżu Bałtyku, szukaliśmy i znajdowaliśmy skrzynki (aka skrytki! :D). Oglądaliśmy „Ucieczkę z Dannemory”.
Jednak najbardziej zaskakujący był sam Sylwester. Bo okazało się, że Sylwestra obchodziliśmy dwa razy! Wiedzieliśmy, że na starówce są dwie imprezy, ale myśleliśmy, że równoległe…
Najpierw wybraliśmy się na imprezę rosyjską ( w Estonii ok 1/4 mieszkańców to Rosjanie, a w samym Tallinie ok 40% ludności). Bawimy się w najlepsze, tańczymy do takich hitów w stylu biełyje rozy przerobione na wersję taneczną itp itd, śnieżek pada, mnóstwo ludzi, starówka wygląda jak z bajki. Przed godziną 23:00 czasu estońskiego, patrzymy, a tu zabawa przerwana i zaczyna się odliczanie do Sylwestra! Zdębieliśmy i w pierwszej chwili pomyśleliśmy, że to pewnie takie wygłupy i próba generalna. Ale 23:00 wybiła i ewidentnie wszyscy zachowują się jakby była północ… I wtedy nas olśniło, że Rosjanie obchodzą Sylwestra wg czasu moskiewskiego 😀 No to złożyliśmy sobie życzenia, a potem poszliśmy na Sylwestra estońskiego 🙂 Tam dla odmiany załapaliśmy się na zaangażowany rap, przemówienie pani prezydent i pokaz fajerwerków o północy czasu miejscowego.
Oficjalnie uznaję podwójny Sylwester za podwójnie dobrą wróżbę na 2019 rok 😉
raport: #52newthingschallenge
W wyzwaniu #52newthingschallenge skupiamy się na tym aby dokumentować nowe doznania i sięgać po nowe.
69/2018: W Estonii jedliśmy pierwszy raz kapustę morską
70/2018: Oraz marynowane zielone pomidory
71/2018: Znalazłam szkielet foki na wybrzeżu Bałtyku
To tyle podsumowania ….., a tymczasem…
zapraszam na:
- migawki w postaci fotokolażu poczatku wpisu (aby powiększyć kolaż i obejrzeć zdjęcia w powiększeniu, kliknij prawym przyciskiem myszy i „otwórz grafikę w nowym oknie” oraz powiększ kliknięciem),
- Instagram oraz FB,
- a poniżej wpisy z bloga, które pojawiły się w zeszłym miesiącu:
poprzedni miesiąc:
Jeśli jesteście ciekawi co porabialiśmy w listopadzie, to zapraszamy tutaj:
A jak Wam minął ostatni miesiąc? Co fajnego zrobiliście / poznaliście / usłyszeliście / spróbowaliście lub jakieś inne “liście”? Dajcie znać komentarzach na dole!
MIŁEGO DNIA I DO PRZECZYTANIA! LISIA KITA
A jeśli podoba Ci się u nas na blogu to zostańmy w kontakcie!
- Zapisz się na newsletter, aby otrzymywać powiadomienia o nowym wpisie na email.
- Polub nasz fanpage i obserwuj na Instagramie – to dla nas sygnał, że dobrze Ci się czytało
- A jeśli tak było, to będzie nam super miło, jeśli zostawisz dwa słowa w komentarzu na dole. To nam daje ogromną motywację do pisania! A poza tym, chcemy Cię poznać, zamiast pisać do nie wiadomo kogo <3