Dwa miesiące temu wróciliśmy z Australii. Jednej z najpiękniejszych podróży w moim życiu – choć relatywnie krótkiej w porównaniu do innych. Było tak cudownie, że brakuje słów, żeby to przekazać w opowieściach. Od razu zakochaliśmy się w tym kontynencie. A przecież zaledwie liznęliśmy małą próbkę tego co Australia może zaoferować. Ilość roślin i zwierząt – ssaków, ptaków gadów jakie mogliśmy podziwiać, obserwować i sfotografować przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Raj. Już w trakcie podróży w głowie układał mi się wpis na bloga o faunie Australii, który popełnię jak wrócę. To jest ten wpis – tylko, że on miał wyglądać zupełnie inaczej… Zdjęcia możecie obejrzeć na końcu wpisu, a wpis koniecznie przeczytajcie cały. To ważne.
Nasza podróż do Australii
Chciałam opisać piękno australijskiej przyrody i nasze spotkania ze zwierzętami, które mieliśmy możliwość podziwiać, obserwować i fotografować. Czasem z bliska, a czasem z daleka, ale za to codziennie. To było niesamowicie piękne i przejmujące doświadczenie, którego nie odda najlepszy film przyrodniczy z dubbingiem Krystyny Czubówny. To miał być wpis pełen ochów i achów, bo pełne ochów i achów były nasze dni w Australii.
Wspomnień mam w głowie całe mnóstwo. Kangurzyce z rozbrykanymi maleństwami w torbach, które to nie mogą spokojnie usiedzieć na tyłku w maminej torbie i cały czas wyskakują z niej jak diabełek z kuferka i skaczą jak nakręcone dookoła mamy. A gdy tylko usłyszą niepokojący odgłos jednym susem nurkują z powrotem do torby. Oficjalnie najsłodszy widok na świecie ever! Kangury, które znajdujemy pasące się kilka metrów od naszego campervana o poranku. Zaspane i nieprzytomne w upale dnia i wyglądające jak przyklejone do gałęzi koale. I te same koale wieczorem ożywione i wcinające liście eukaliptusa. Psy dingo pożerające truchła o wschodzie słońca. Samce strusi wędrujące z gromadką małych strusiątek. Orzeł rozszarpujący padlinę. Zagrożone wyginięciem ogromne czarne papugi kakadu Carnaby’ego , których stadko urządza sobie przeloty o piątej rano nad naszym campervanem biwakującym na zadupiu przy okazji drąc się niemiłosiernie. Kilka z wielu wspomnień.
Dziś oprócz pięknych wspomnień jest też ogromny żal – głęboki jak ocean. Czuję się jakby mnie ktoś kopnął w brzuch tak bardzo, że nie mogę oddychać. Na widok tych zdjęć, które udało mi się zrobić stają mi w oczach łzy, bo od razu przypominam sobie zobaczone w internecie zdjęcia spalonych i poparzonych zwierząt.
Ten raj właśnie pochłaniają pożary, przyroda Australii idzie z dymem. Pożary, które trwają w tym momencie już kilkanaście tygodni, są silniejsze niż kiedykolwiek i rozprzestrzeniają się w gwałtownym tempie zostawiając po sobie zgliszcza.
Pożary w Australii – klęska żywiołowa i apokalipsa
Kiedy byliśmy w naszej podróży w Australii właśnie zaczęły się te najgorsze pożary. Na szczęście dla nas byliśmy po przeciwnej stronie kontynentu, na zachodzie. Choć i tam (zanim w ogóle doszły do nas wieści) zauważyłam jak potwornie jest sucho, bush był wyschnięty na pieprz. Pamiętam, że nawet pomyślałam sobie, że ciekawe kiedy ostatnio padało i że przecież wystarczy iskra, niedopałek rzucony przez kierowcę road traina, czy zaprószenie i pójdzie jak słoma oblana benzyną. Pomyślałam, że w takim wypadku nawet nie zdążylibyśmy uciec autem przed ogniem. A gdyby pożar otoczył nas śpiących w campervanie? Dzień czy dwa później przejeżdżając zobaczyliśmy taką tablicę ostrzegawczą… A kolejne kilka dni później na kempingu, na który zjechaliśmy się wykąpać i poprać ubrania dowiedzieliśmy się o klęsce, która dzieje się na wschodnim wybrzeżu Australii. Pod koniec naszego pobytu, ostatni dzień w Perth okazał się być dniem z rekordową temperaturą.
Pożary buszu są były w Australii rzeczą normalną. Ale nie takie. Ze względu na zmiany klimatyczne zaczęły przybierać na sile i mocy. Jego skala dawno przekroczyła wszelkie szacunki i dawno przegonił pożary w Amazonii, Kalifornii czy na Syberii. Na naszych oczach dzieje się apokalipsa dla przyrody.
Podobno na skutek zmian klimatycznych wiosna w 2019 roku była ekstremalnie sucha nawet jak na Australię. W wrześniu zaczęły wybuchać pierwsze poważne pożary. W listopadzie i grudniu pożary przybrały gwałtownie na sile i sytuacja wymknęła się już spod kontroli. W grudniu 2019 zanotowano w Australii najwyższą średnią maksymalnych temperatur w historii kraju. Stany na wschodnim wybrzeżu Australii ogłosiły stan wyjątkowy i klęskę żywiołową. Same pożary – ich siła, obszar, dym i temperatura spowodowały zjawisko wytwarzania się własnej pogody, m.in. chmur i piorunów, które wpłynęły na rozprzestrzenianie się i inicjowały nowe ogniska żywiołu. Wg NASA (dane z początku roku) emisja dwutlenku węgla do atmosfery wyniosła 306 milionów ton. Zginęło kilkadziesiąt osób, tysiące straciło domy.
Różne źródła podają, że śmierć w wyniku pożarów poniosło od 500 milionów do 1,25 miliarda zwierząt: ssaków, ptaków, gadów, płazów, owadów. Koali, kangurów, walabii, wombatów, dingo i innych. 10,7 hektarów ziemi i lasów spłonęło doszczętnie. Spłonęły tysiące gatunków roślin. Padł cały ekosystem. Zginęło ponad 10 tysięcy koali, czyli ok 30% populacji. Koale w ciągu kilku tygodni stały się gatunkiem zagrożonym. Rząd australijski zapowiedział odstrzelenie 10 tysięcy dzikich wielbłądów dlatego, że… piją wodę, której brakuje. W tej chwili jak przypuszczam realne dane o stratach w ekosystemie są nierealne do oszacowania i nie wiadomo, czy w ogóle będą. Można przeczytać, że naukowcy szacują czas przywrócenia przyrody do pierwotnego stanu na dekady, ale w przypadku dalszego postępowania zmian klimatycznych, wzrostu temperatury i nasilania się suszy może to w ogóle nie nastąpić.
Pożary w Australii – czy można pomóc?
Dzięki współczesnym mediom i technologii możemy siedzieć i oglądać takie wydarzenia live z drugiego końca kuli ziemskiej. W tej chwili o pożarze w Australii mówi cały świat. Codziennie w mediach są nowe doniesienia z frontu walki, bo inaczej tego nazwać nie można.W internecie ludzie wyrażają współczucie, dyskutują, szerują hasztag #prayforaustralia. Dobrze, niech te wieści się niosą jak najdalej!
Ale ja Was chcę zachęcić do działania. To nie jest tak, że to nas nie dotyczy, bo jesteśmy daleko. Dotyczy bardzo. Klimat planety Ziemia to jest jedno zjawisko, które działa jak domino. Wiadomo, wiele nie da się zrobić siedząc w domu na drugim końcu kuli ziemskiej, ale zróbmy co się da. To już nie jest czas na łzy i modlitwę. To już poszło za daleko. Teraz jest czas na aktywne i konstruktywne działanie. To realna pomoc ma moc sprawczą, nie łzy. Jak więc można pomóc? Co robić?
Można pomóc ratowanym w Australii zwierzętom. Po tym co widziałam w naszej podróży serce mi pęka i każda komórka rozpada mi się na atomy, gdy pomyślę o tych setkach milionów zwierząt, które straciły życie żywcem w płomieniach – w niewyobrażalnym strachu, bólu i cierpieniu. Bez możliwością ucieczki, oszalałe z przerażenia. Jak ktoś ma mocne nerwy to to polecam frazę np. „burned animals Australia” w Google grafika. Są też zwierzęta, które udało się uratować i które są cały czas ratowane z pożogi – codziennie. Te, które miały nieopisane szczęście być znalezione w porę przez strażaków, pracowników rozmaitych fundacji prozwierzęcych, wolontariuszy i zwykłych ludzi.
Tylko, że te fundacje obecnie pękają w szwach, pracują 24h na dobę, a pracownicy dwoją się i troją aby pomóc wszystkim potrzebującym. Codziennie przybywają nowi pacjenci, których trzeba ratować lub skracać im cierpienie. Brakuje wszystkiego – miejsca, sprzętu, lekarstw, jedzenia, wyposażenia i ludzi, moce przerobowe się wyczerpują. Potrzebne jest wszystko, w każdych ilościach i to non – stop.
Nie jestem w stanie wyrazić mojego podziwu i szacunku dla tych ludzi. Nie umiem sobie nawet wyobrazić co to musi być za koszmar, jaki dramat, jak potwornie jest to obciążające psychicznie. Sama nie raz ratowałam zwierzaki i wiem ile to stresu. Ci ludzie aktualnie działają tam bez przerwy od kilkunastu tygodni, dzień w dzień, hurtowo udzielając pomocy medycznej poparzonym i poranionym zwierzętom lub skracając ich cierpienie. Z myślą z tyłu głowy, że lada dzień żywioł może dotrzeć do tego miejsca, albo do ich domu lub bliskich. To jest niewyobrażalne. Ci ludzie już nigdy tego nie zapomną. To jest po prostu jak strefa wojny.
Jak pomóc zwierzętom w Australii?
Jednak dzięki współczesnym mediom i technologi nie musimy tylko siedzieć, oglądać i współczuć z daleka. Możemy mieć informacje na bieżąco. I dzięki temu możemy pomagać!
Zebrałam listę miejsc, dzięki którym można wziąć udział w pomocy, aktywnie działać i dołożyć swoją małą cegiełkę do ratowania Australii. Proszę, zróbcie tyle ile możecie, na miarę swoich sił i zasobów (można też zrobić zrzutkę w kilka osób i jedną wpłatę), ale proszę – zróbcie cokolwiek! A przede wszystkim udostępnijcie ten wpis dalej! Inspirujcie rodzinę, znajomych i obcych. I szerujcie hasztag #actforaustralia, zamiast #prayforaustralia!
Co oprócz tego można zrobić? Zacząć od siebie i bliskich. Zacząć żyć mądrzej, świadomie dokonywać wyborów i wprowadzać eko nawyki do swojego życia. Nie trzeba zostawać „ekoświruską”, czy „ekoterrorystą”, żeby zmieniać świat. Jako rzecze pewien inspiracyjny cytat krążący w internecie: „Nie potrzebujemy garstki ludzi robiących to idealnie. Potrzebujemy milionów robiących to nieidealnie”. Po prostu – większa zmiana zajdzie dzięki masowej zmianie w nawykach zwykłych ludzi, dlatego pamiętajmy – mamy wpływ!
Miejsca, którym przyda się pomoc:
- Petycja do rządu australijskiego aby uznać koale za gatunek zagrożony wyginięciem i objąć większą ochroną: https://www.change.org/p/ratujmy-koale-%C5%BC%C4%85damy-uznania-ich-za-gatunek-zagro%C5%BCony-wygini%C4%99ciem
- Polska zbiórka zorganizowana przez Fundację Centaurus, która przekazuje zebrane fundusze do najbardziej potrzebujących fundacji australijskich: https://www.ratujemyzwierzaki.pl/sosaustralia
- Polska zbiórka zorganizowana przez Fundację Animal Rescue Polska na rzecz The Wildlife Rescurers: https://pomagam.pl/sercemzaustralia
- Wirtualna adopcja koali: Australian Koala Fundation: https://www.savethekoala.com/adopt-a-koala; Koala Hospital: https://www.koalahospital.org.au/adopt-a-koala; Friends of the Koala: https://www.friendsofthekoala.org/adopt-a-koala/;WWF Australia: https://donate.wwf.org.au/adopt/koala/one-off-koala-adoption#gs.uoune9
- Fundacja Koala Hospital. Można wpłacić darowiznę online na koale lub posadzić dla nich drzewko eukaliptusowe (koale odżywiają się tylko eukaliptusem, więc ich jedzenie po prostu spłonęło): https://www.koalahospital.org.au/shop/donation; https://shop.koalahospital.org.au/products/plant-a-koala-food-tree?pr_prod_strat=collection_fallback&pr_rec_pid=4498713215111&pr_ref_pid=4514536095879&pr_seq=uniform
- Fundacja Wires – można wpłacić jednorazową kwotę lub ustalić miesięczne przelewy: https://www.wires.org.au/donate/emergency-fund
- Animal Rescue Craf Guild – jeśli umiesz szyć, szydełkować lub dziergać to to jest to! Fundacje potrzebują ogromnych ilości nosidełek dla osieroconych torbaczy. Na stronie pdf-y z instrukcją wykonania do pobrania: https://www.facebook.com/groups/arfsncrafts/
- Zbiórka Animals Rescue Collective: https://mkc.org.au/donations/trcqld
- Wpłaty dla Widlife Victoria: możliwe przelewy jednorazowe, tygodniowe, dwutygodniowe i miesięczne oraz firmowe. Dobra opcja do zrzutki w firmie! https://www.wildlifevictoria.org.au/donate/donate-to-wildlife-victoria
- Wpłaty dla The Widlife Rescurers: https://wildliferescuers.org.au/donate/
- Wpłaty przez SPCA International: https://secure.actblue.com/donate/spcai-australiafires
- Fundacja RSPCA – pomoc dla poszkodowanych w pożarach zwierzętach domowych i gospodarskich: https://www.rspcansw.org.au/bushfire-appeal/?location=stickybardesktop
- Wpłaty na rzecz WWF Australia: https://donate.wwf.org.au/adopt/koala#gs.uowdkt
Refleksja na koniec aka Matka Natura jest wkurzona
Klimat szaleje i to jest dopiero początek. Ludzie swoją zachłannością i krótkowzrocznością doprowadzili do tego, że w czasach, kiedy obiektywnie ludzkość jest na najwyższym poziomie rozwoju tzw. „cywilizacji”, zbliżają się dni, gdy wrócimy do czasów prehistorycznych. Jeśli ludzkość się nie ocknie, świat się bardzo skurczy. Będziemy prowadzić wojny nie o ropę, politykę, rację, która religia jest najmojsza i różne inne idee, tylko o miejsca z dostępem do wody, o miejsca z dostępem do żyznej i nieskażonej ziemi i o miejsca z temperaturą, w której da się przetrwać i żyć. Jak w czasach prehistorycznych, wrócimy do square one. Jeśli się nie obudzimy teraz, to obudzimy się i tak, tylko trochę później i z ręką w nocniku. A za jakiś czas będziemy walczyć ze sobą, z pożarami, powodziami, suszami i walczyć o zaspokojenie podstawowych potrzeb z piramidy Maslowa.
Jeśli ludzkość się nie ocknie, czeka nas exodus ludności i migracje na niespotykaną dotąd skalę. To jest scenariusz wcale nie tak odległy i nieprawdopodobny jak się wydaje. Naukowcy i klimatolodzy jednogłośnie trąbią o tym wszystkim od lat. Wszystko co się dzieje w ostatnich latach, zostało przewidziane z dokładnością, przy której Nostradamus może wziąć łopatkę i się zakopać ze wstydu z nietrafności swoich przepowiedni.
W historii ludzkości można dostrzec pewien stale powtarzający się wzorzec: przewidywanie skutków określonych działań przez mądrych ludzi -> ignorowanie przesłanek przez niekoniecznie mądrych ludzi u władzy i społeczeństwo -> tragiczne wydarzenia -> wielkie zaskoczenie -> płacz, lament i pretensje. Podstawcie to pod rozmaite wydarzenia z dziejów ludzkości. Nie uczymy się na błędach. Cywilizacja homo sapiens, czyli człowieka rozumnego, to cywilizacja głupoty. Albo głupiego zarządzania.
Zmiany klimatyczne i efekt domina jaki przez to uruchomiliśmy na skalę Ziemi przerasta swoją mocą wojny, zorganizowany terroryzm, czy epidemie. Nigdy w historii Ziemi nie dokonaliśmy takich zniszczeń. Jak widać na przykładach ciągle przybierających na sile pożarów, powodzi, tsunami, tornad i wynikających z tego coraz groźniejszych zmian na Ziemi – nie bardzo mamy nad tymi zjawiskami kontrolę. Nie zabijemy żadnego terrorysty, bo go nie ma, nie ogrodzimy pożaru kwarantanną i wstrzykniemy szczepionki, bo to nie jest bakteria, którą wystarczy okiełznać. Rozpętaliśmy sobie apokalipsę na własne życzenie.
Tymczasem… Zamiast wcisnąć hamulec do dechy i nawet dachować parę razy – bo to zdecydowanie mniejsze zło, są ludzie, którzy negują rzeczywistość i podważają wagę dziejących się wydarzeń. Negują głosy klimatologów i naukowców, podważają potrzeby zmian dla własnych krótkowzrocznych korzyści. Kpią. Sugerują, że to podstęp i ściema. Podpuszczają. Szczują. Wykorzystują. Cofają postęp. Grają społeczeństwem. Dilują życiem ludzkim. Trzeba być bezmyślnym, albo absolutnie wyrachowaną osobą patrzącą najdalej na koniec własnego nosa, żeby tak robić. Albo jedno i drugie. To się dzieje na naszym podwórku. I tam daleko za oceanem też. To są ludzie namaszczeni przez lud.
♥
Proszę – pomóż ile możesz i koniecznie udostępnij ten wpis z hasztagiem #actforaustralia! Zróbmy coś dobrego i realnego w obliczu tej klęski. Zapraszam do obejrzenia zdjęć z Australii pod tym wpisem.
Wszystkiego dobrego i do przeczytania!
Lisia Kita
A jeśli podoba Ci się u nas na blogu to zostańmy w kontakcie!
• Zapisz się na newsletter, aby otrzymywać powiadomienia o nowym wpisie na email.
• Polub nasz fanpage i obserwuj na Instagramie – to dla nas sygnał, że dobrze Ci się czytało
• A jeśli tak było, to będzie nam super miło, jeśli zostawisz dwa słowa w komentarzu na dole. To nam daje ogromną motywację do pisania! A poza tym, chcemy Cię poznać, zamiast pisać do nie wiadomo kogo <3