W lipcu minęły kolejne urodziny bloga. Trzecie! Czas na coroczną dawkę refleksji;) W tym roku moje przemyślenia z tej okazji najmocniej krążą w okół tematu balansu w byciu online i życiu offline. I – o święty Paradoksie – pomimo, że jestem blogerką i tworzę w sieci, to numerem jeden w moim życiu jest jednak offline… A jednocześnie okropnie się cieszę, że udaje mi się tego bloga prowadzić już trzy lata – so proud! 🙂 Co więcej, już za chwileczkę, już za momencik, na urodziny blog dostanie nowy szablon i wygląd!
3 lata bloga – brawo ja!
Po pierwsze!
Jestem z siebie okropnie dumna, że, z mniejszą lub większą systematycznością, ale jednak, udaje mi się prowadzić tego bloga już trzy lata!
Bo musicie wiedzieć, że jestem typem osobowości, który szybko się nudzi, lubi nowe doznania, a systematyczność w czymkolwiek to moja pięta achillesowa! Naprawdę – w encyklopedii pod hasłem „słomiany zapał” powinno znajdować się moje zdjęcie 😀 Z reguły tam, gdzie zaczyna się cykliczne działanie, zaczynam czuć się jak robot i po trzecim powtórzeniu mam ochotę zwiać gdzie pieprz rośnie! I to dosłownie – bo pieprz z reguły rośnie w bardzo fajnych miejscach, do których lubię podróżować np. w Indiach 😉
Także taka systematyczność to jest wyzwanie i niesamowite osiągnięcie jednocześnie. Myślę, że chyba już kwalifikuje się aby ku pamięci wykuć je w marmurze złotymi literami dla potomności ;D
Cieszę się tą szklanką do połowy pełną, choć równie dobrze mogłabym zacząć się samobiczować. Bo nie piszę tyle ile bym chciała, nie robię zyliona rzeczy, które „powinien” robić bloger i nie siedzę plackiem w social mediach.
A dlaczego tego nie robię? Bo w tym czasie jestem offline 🙂 Po prostu.
Nowy szablon i design bloga
Zanim podzielę się z Wami moimi przemyśleniami na temat bycia online i życia offline, to jeszcze mały news!
Z okazji urodzin bloga, po długim czasie pełnym momentów zaangażowania, chwil zwątpienia we własne możliwości logicznego myślenia, białej gorączki i jasnej cholery, a nawet porzucania tematu, w końcu ogarnęliśmy z Wilkiem nowy szablon i wygląd bloga! Uff! Ostateczne przepoczwarzenie w najbliższym czasie, stay tuned!
Jeszcze sporo kosmetycznych poprawek przed nami i uzupełniania pustostanów (także bądźcie wyrozumiali), ale nareszcie ta zmiana zaczyna nabierać realnych kształtów i niedługo będziemy mogli zacząć nowy blogowy rozdział po liftingu! 😀
Co się zmieni?
Przede wszystkim, nowa wersja bloga wygląda moim zdaniem dużo ładniej, bardziej przejrzysto, świeżo i zachęcająco. Przynajmniej taki był mój zamiar i mam nadzieję, że będzie to widać! 🙂
Ponadto kluczową zmianą jest lepsza organizacja i podział bloga na kategorie. Uporządkowałam istniejące kategorie i podkategorie. Menu jest bardziej czytelne i jest jasny i widoczny podział na kategorie wpisów jest na stronie głównej – gdzie do tej pory był po prostu jeden strumień wszystkich wpisów. Mam nadzieję, że ułatwi to wyszukiwanie, nawigację na blogu i czytanie wpisów w podobnej tematyce.
Teraz wygląd strony głównej będzie wyglądał tak:
Jako pierwsza będzie się kategoria „Wszystkie wpisy”. A pod nią zaczyna się już podział na konkretne działy / kategorie bloga: „Miejsca / Podróże”, „Rośliny / Natura”, „Weganizm”, „Eko droga”, „Recenzje”, „Inspiracje”.
Jak tylko nowa wersja ujrzy światło dzienne, to zaraz wam dam znać! A w następnym etapie będziemy chcieli podziałać nad logiem! Kiedy? Tego jeszcze nie wiem. Jak przyjdzie na to czas, jak będzie na to chęć i pojawi się zapał 😉 I tu zgrabną woltą wracamy do tematu aktywności w internecie…
Być, czy nie być? Ale online, czy offline? 🙂
Moje blogowanie w trzecim roku to duży luz w kwestii bycia online i wszelkich blogowych „powinności”. Slow life i slow blogging.
Luz, jak przypuszczam, w dużej części wynika z tego, że póki co nie bloguję w celach zarobkowych i nie muszę się z bloga utrzymać. Wtedy luzu myślę, że byłoby dużo mniej 😉 Dlatego bardzo cieszy mnie ten aktualny stan, że póki mogę wszystko, a nie muszę nic.
Luz. Wolność.
Może kiedyś to się zmieni, a może nie. Czas pokaże.
Od jakiegoś czasu obserwuję, że blogosfera ewidentne ewoluuje w kierunku takim, że wszystko trzeba spieniężać, co nazywa się monetyzowaniem bloga. Nic w tym złego, absolutnie – pieniądze są fajne i dają mnóstwo możliwości. Tylko, że po kilku ostatnich spotkaniach dla blogerów na jakich byłam, zaczęłam odnosić wrażenie, że sens blogowania zaczął być sprowadzany do jednego wymiaru – jak wycisnąć z bloga pieniądze. Kropka.
Może to znak czasów? W każdym razie blogowanie sztuka dla sztuki, sobie a muzom i – o zgrozo – dla własnej przyjemności zdecydowanie jest chyba coraz mniej popularne. A otwartość po prostu na to co przynosi los zamiast skrupulatnego planowania biznesplanu działań na blogu na najbliższe 5 – 10 lat, jest co najmniej dziwne 😀 Wiecie, to tak trochę jak patrzenie na ostatniego przedstawiciela ginącego gatunku 😀
No to ja jestem chyba grubym outsiderem, bo nie dość, że robię to na co mam ochotę, zamiast tego co powinnam, nie rozkładam blogowania na czynniki pierwsze, to jeszcze jako blogerka zamiast być dużo online, to wolę żyć offline 😀
A tak serio to myślę, że w dzisiejszych czasach już nie koncepcja „work – life balance”, czyli równowaga między czasem poświęcanym pracy, a życiem prywatnym, jest jedną z najważniejszych rzeczy, które trzeba przepracować w życiu. Prawdziwym problemem tej dekady jest „online – offline life balance”, czyli znalezienie równowagi między czasem poświęcanym na życie online i na życie offline.
Co wybrać? Gdzie być więcej? Czy to świadomy wybór? Co wolę?
Offline!
Prowadzenie dobrze bloga, tak żeby hulał i śmigał, zakłada sporo pracy. Po pierwsze na pisanie, a po drugie – a może przede wszystkim – dużo czasu poświęcanego na social media. Czyli duuużo za dużo czasu spędzonego online z oczami wbitymi w monitor komputera lub smartfona…
Tego czasu online nigdy nie jest dosyć, nigdy nie jest wystarczająco. Social media są tak skonstruowane, żeby uzależniać, angażować, wciągać jak najgłębiej. To co dają w zamian, niekoniecznie jest tego warte i co najważniejsze – nie jest za darmo. Walutą jest czas, który poświęcamy. Najcenniejsza waluta na świecie. Nie do odzyskania za ż a d n e pieniądze.
Trochę paradoks, że mówi to blogerka, prawda? Niby tak, a jednak nie. Po prostu widzę jak to działa.
Dlatego właśnie piszę i działam online tylko wtedy, kiedy mam ochotę. Nic nie muszę. I tak z racji blogowania dużo za dużo siedzę w sieci w stosunku do mojej wymarzonej proporcji, do której dążę. A pomiędzy wolę spędzać jak najwięcej czasu offline. Żyć dotykając świata i doświadczać go na własnej skórze zamiast oglądać świat na ekranie.
Jakość, a nie ilość. Mniej znaczy więcej. Slow life. Slow blogging.
Tak na ten moment chcę, żeby to wyglądało. Mam nadzieję, że teraz jest dla Was bardziej jasne, czemu są okresy kiedy jest nas z Wilkiem na blogu zdecydowanie mniej niż więcej i że jest to dla Was ok!
Tym samym zachęcam do zastanowienia się nad tym i świadomym wybieraniem czasu jaki dziennie poświęcamy na internet, świadomym wybieraniem tego co tam robimy, a przede wszystkim jakie treści konsumujemy. Czy są warte tego czasu?
Newsletter – bądźmy niezależni!
Z moich refleksji w okół tematów social mediów wynika też kolejny temat.
Niedługo na blogu będę chciała stworzyć newsletter i już teraz, zanim jeszcze istnieje, zachęcam Was do zapisania się na niego jak tylko się pojawi.
Będę pisać rzadko (także skrzynki mailowej Wam nie zaspamuję 😉 ) i głównie będę dawać Wam znać o nowych wpisach. Chciałabym być z Wami w lepszym i bezpośrednim kontakcie, a jednocześnie uniezależnić się trochę od docieralności do Was za pośrednictwem social mediów, która już teraz jest baaardzo słaba. A jeśli dodatkowo się na nich plackiem nie siedzi i duszy nie zaprzedaje, to ta docieralność jest jeszcze mniejsza – taka kara chyba 😉 Niefajne.
Myślę, że newsletter to najlepsza opcja na której wszyscy zyskują: Wy jako czytelnicy macie pewność, że każdy wpis , czy newsy od nas do Was dotrą, a ja mam pewność, że dotarły. Win – win. Jak tylko newsletter powstanie będę Was informować i zapraszać! 🙂
A tymczasem dziękuję za uwagę i przeczytanie – koniec wpisu! 🙂
A teraz idźcie na dwór na rower! Do parku, albo do lasu. Na lody z dzieckiem. Na spacer z psem. Pojedźcie na wycieczkę do sąsiedniego miasteczka. Zróbcie cokolwiek, co jest poza ekranem, idźcie żyć 🙂
Udanego dnia! Lisia Kita
A jeśli podoba Ci się u nas na blogu to zostańmy w kontakcie!
- Zapisz się na newsletter, aby otrzymywać powiadomienia o nowym wpisie na email.
- Polub nasz fanpage i obserwuj na Instagramie – to dla nas sygnał, że dobrze Ci się czytało 🙂
- A jeśli tak było, to będzie nam super miło, jeśli zostawisz dwa słowa w komentarzu na dole. To nam daje ogromną motywację do pisania! A poza tym, chcemy Cię poznać, zamiast pisać do nie wiadomo kogo 🙂